niedziela, 31 grudnia 2017

Widmowy Pamiętnik

Hej!

Dzisiaj będzie króciutko. Kolejny roczek z KaWidmoDe za mną. Cieszę się, że jesteśmy tutaj razem! Liczę, że zostaniecie na kolejny rok. Oby. :)

Przyjmijcie życzenia od Widma! Oby się Wam wszystko w tym nowym roku udało. Bawcie się dobrze. Cześć!


Ostatnie tworki w tym roku! Taki Tryptyk Noworoczny, powolutku staje się to moją tradycją. Postanowiłem nie rozbijać posta na trzy dni. Dzisiaj wszystko dostaniecie... za jednym zamachem. :)

Pa!

Miejsce zbrodni
Rigor mortis
Motyw

niedziela, 24 grudnia 2017

Opowieść Wi(dmo)gilijna...

Deszcz nie odpuszczał już od dobrych kilku dni. Zdarzały się co prawda momenty, że padał mniej, zdarzały się nawet chwile, że przestawał padać zupełnie. Jednego wieczoru widać było nawet gwiazdy na niebie (przez jakąś godzinę, okno pogodowe czy jakoś tak...). Jednak deszcz nie odpuszczał, wracał jak bociany na wiosnę. Piękny grudzień, nie ma co.

"Rześko..." pomyślał Pan Kot, strzepując z futerka krople zimowego deszczu. "Już wolałbym to zimniejsze, białe. Przynajmniej futerko się tak nie moczy..."
Przysiadł pod wysuniętym daszkiem stodoły i wpatrywał się w moknące na podwórku kury. Tym ptaszyskom najwyraźniej nie przeszkadzało, że pada. Woda bynajmniej nie spływała po nich jak po kaczce. Jednak trzeba było chodzić, grzebać w ziemi, chodzić znowu i znowu grzebać.
Ot, kurze życie.
Pan Kot nie lubil deszczu. Grząska, nasiąknięta wodą ziemia w niesamowity wręcz sposób absorbowała ciepło z łapek. Po co ziemi było potrzebne to ciepło? Padające krople, w przeciwieństwie do śnieżynek, nie odbijały się od futerka, zamiast tego natychmiast się w nim chowały. Po co one szukały tam schronienia? Wiatr nie niósł za sobą zapachu świeżości, a ostry swąd dymu z komina. Dlaczego nie jedliny i tłuściutkich myszek?
Pan Kot nie znał odpowiedzi na te pytania. Wiedział za to, gdzie chce się znaleźć. W suchym domu, przy ciepłym kaloryferze, w pachnącym choinką pokoju.
"To dziwne drzewko jest interesujące... Muszę mu się przyjrzeć bliżej" zdecydował Pan Kot. "Ale najpierw coś zjem. Wysuszę też łapki i futerko. A później znowu coś zjem. Tak, zdecydowanie coś zjem."
Ruszył więc w kierunku domu najeść się i wysuszyć. Na dzisiaj dość spacerów. Norma wyrobiona.
Kilkoma susami dotarł do płotu, wdrapał się nań z łatwością, i ze sztachetowego szczytu rozejrzał się ostrożnie. Psa nie było w zasięgu wzroku. Pewnie deszcz zagonił go do budy, toteż droga do domu stała otworem. Już kilka chwil później Pan Kot wstępnie doprowadzał do porządku swoje futerko, czekając pod drzwiami wejściowymi na pierwszego człowieka, który łaskawie wpuści go do środka.

sobota, 18 listopada 2017

+18po22 vol.19

Hej!

Nastąpiły te długie, jesienne wieczory, co? Pada, zimno, mgliście, ogólnie jesień w tym najgorszym wydaniu. Całe szczęście, że mieliśmy przez chwile chociaż namiastkę tej Pięknej, tej Złotej.

I co tutaj robić, skoro tak paskudnie na zewnątrz? Sposobów jest kilka, a jednym z ulubionych widmowych jest rozgrzewanie kości za pomocą kaloryfera i duszy za pomocą alkoholu. No dobra, przyznam się teraz, że ostatnimi czasy nie stosuję tego sposobu rozgrzewania się, ale niezmiennie pozostaje on moim ulubionym.
:)

Niezmienne też pozostaje jedno... jesień, jak żadna chyba pora, nastraja do pisania. Tak, to prawda. Weźmy na przykład takie mgły. Wiecie, jak łatwo się pisze po spacerze mglistym lasem? To mleko wśród pni uruchamia wyobraźnię, klaustrofobiczne uczucie osaczenia napawa przyjemnym lękiem. Niby wiesz, że nic tam nie ma, ale oglądasz się, gdy któraś z kropli zbyt głośno rozbije się o ściółkę.

A nuż coś wychynie spośród drzew, załatwiając Ci ostatni listopad w życiu?

wtorek, 31 października 2017

Widmowy (Dziadowy) Pamiętnik

Hej!

Dzisiaj trochę o tradycji moich dziadowych (he he) wpisów - dosłownie odrobinę wspominek, trochę nowego tworka (a nawet cały nowy tworek, a co mi tam), a także Słowiańskie Dziady dla moli książkowych (wyjaśnienie w głębi posta). Ale najpierw...  Cmentarze! Zacznijmy od cmentarzy.

A z cmentarzami sytuacja ma się następująco
Każdy o tym wie, że dzielimy je na dzienne i nocne. A przynajmniej ja to wiem i ja je tak dzielę. Cmentarze dzienne bywają puste/zatłoczone, czasami zadbane/zaniedbane, a także nowsze/starsze - niepotrzebne skreślić. Ogólnie cmentarze dzienne jakoś mnie nie pociągają. Znaczy się, te nowsze i zatłoczone. Co innego stare nekropolie - jak na przykład ta ze zdjęcia obok. Tak stare, że nawet Jezusa pochłonęło drzewo. Takie cmentarze potrafią wchłonąć.
Stary cmentarz gdzieś w Łupkowie, fot. własna

Inaczej sprawa ma się z nocą...

Cmentarze nocą bywają piękne, tajemnicze, niepokojące. Chyba dokładnie w tej kolejności i chyba bez innych możliwości wyboru epitetów. No i często bywają puste, a jak już, to ludzi jest niewiele.

Przeraża Was nocny cmentarz?
Zupełnie niepotrzebnie Wybierzcie się tam w nocy, w tym okresie zniczowym. Gwarantowane niesamowite doznania.

Okej, dzisiaj nie będzie o cmentarzach, a o... o tradycjach? Bowiem, jak sprawdziłem, moje wpisy końcowo-październikowe to już pewien rytuał.

poniedziałek, 18 września 2017

+18po22 vol.18

Hej!

Od marca tego roku wody w Wiśle nieco upłynęło. Hah, spróbujcie sobie przypomnieć, co robiliście w marcu... niezła zagwozdka, co? Dlaczego o to proszę, pewnie zapytacie. Otóż w marcu po raz ostatni pojawił się erotyk. Chociaż w sumie był to softerotyk. Taki lekki i niemalże nieerotykowy.
Dziś będzie podobnie. Bo erotyka to nie porno - nie jest wulgarna.

Co ja robiłem w marcu? Hmm... Ja tam pewnie miałem kolejne małe zawały serca. Zawały serca są bardzo potrzebne w poetyckim warsztacie. Gdybym miał uczyć tej sztuki, zacząłbym właśnie od zawałów serca. Bo można pisać o słoneczku całymi dniami. Ale po co?

No i pisałem w marcu, a dzisiejszy tworek będzie właśnie z tamtego miesiąca. Tegoroczny. Świeżak, można powiedzieć, chociaż nie sądzę, aby się o niego zabijali ludzie w sklepie.


Ale, ale! Zanim tworek, To najpierw trochę tradycyjnego ględzenia. :)

środa, 30 sierpnia 2017

Widmowy pamiętnik

Hej!

Sierpień jest pięknym miesiącem. Szkoda, że się kończy.
Nie jest już tak ciepło, jak było chociażby w lipcu. Noce są dłuższe. Kawa jest mocniejsza. Liście żółkną - zaraz będzie jesień. Powietrze pachnie suszonymi grzybami, mokrą ściółką i wypalaną trawą. Dzwonki w szkołach rozgrzewają się przed służbą. Ciepłe kurtki i szaliki niemrawo wyglądają z niedomkniętych drzwi szafy. Poranna mgła podnosi się coraz ociężalej.

-12ºC. Skrzy(pi) się wszystko.
Szkoda, że sierpień się kończy, ale... no właśnie, zaraz jesień.
I zaraz znowu będzie pięknie.
A potem, po jesieni, będzie jeszcze piękniej i jeszcze zimniej.

Ot, takie mroźne wspomnienie na zakończenie ciepłego sierpnia. A na mroźnej fotografii wspomnieniowej pieseł. Pieseły są fajne i lubią zimę.
Zupełnie jak Widmo.

Psowaty na fotografii pojawia się nieprzypadkowo, albowiem dzisiaj tworek psowato-melancholijny. Tak, jak zapowiedziałem na fejsie... przydałaby się jakaś muzyka do czytania, ale nie chcę Wam sugerować, co też to miałoby być. Chociaż nie, to nie jest prawda - chciałbym zasugerować jeden z nokturnów Chopina, ale tego tego nie zrobię.

Włącz sobie taką muzykę, jaką chcesz. :)

wtorek, 8 sierpnia 2017

KWD 3.0

Hej!

10 lipca 2014 roku... Na Świecie nie działo się kompletnie nic - oczywiście to zdanie nie jest prawdziwe. Mimo, iż Wikipedia nie podaje wielkich wydarzeń tego dnia, to każdy coś tam przeżywał. Wzloty, tragedie, upadki, małe szczęścia. Chciałbym napisać, że wszyscy z wypiekami na twarzy czekali na pojawienie się KaWidmoDe, ale to też nie będzie prawda.

Bo prawda jest taka, że sam nie wiedziałem, czy blog wystartuje 9 lipca, czy może 11. No i czy to w ogóle będzie lipiec. :)
Oczywiście byłoby super, gdyby data powstania pokrywała się z jakimś wydarzeniem, chociażby z moimi urodzinami - ale ale! Widmo lubi myśleć, że nie ma wydarzeń w Wikipedii, ponieważ jeszcze daty założenia KWD nikt tam nie wprowadził! :D

Niemalże miesiąc po trzeciej rocznicy witam Was serdecznie po raz kolejny.

poniedziałek, 31 lipca 2017

Widmowy Pamiętnik

Hej!

Ostatni dzień lipca, wigilia sierpnia, połowa lata…
Jak wspomniałem na fejsie rano, lipiec ma szalone, czerwono-zielone barwy. Tak właśnie widziałbym lipiec. Sierpień zawsze był dla mnie bardziej stonowany i… upalny. W moim odczuciu upalny. Kojarzy mi się ze żniwami i bliskością szkoły. Znaczy się, tak mi się kojarzył, gdy jeszcze do szkoły chodziłem. Teraz pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to ognisko. Tak, sierpniowe ogniska są super. Spadające gwiazdy i wino. Pięknie.


czwartek, 1 czerwca 2017

Widmowy pamiętnik

Hej!

Dzień Dziecka dzisiaj, Skarbeńki Wy moje!
Z racji tego, iż jest to raczej miłe wspomnienie z dzieciństwa (prawda?), dzisiaj będzie nieco bajecznie, nieco fantastycznie, nieco bardziej fantasy! Będzie też nieco strasznie... że tak powiem w sosie słodko-kwaśnym. Bo wraz z upływem lat, coraz mniej prezentów dostajemy, a coraz więcej w ten dzień dajemy, prawda? :)

Ano właśnie, jak te Wasze Dni Dziecka wyglądały?
Najwcześniejsze widmowe wspomnienie z dzieciństwa: podstawówka. Uroczysty apel na korytarzu, a później gry i zabawy na boisku pod szkołą, konkursy przebierańców i pączki z herbatą. Jednego roku Widmo był przebrany za robota z przyszłości! Trochę taki Bender z Futuramy, trochę Terminator, ale w sumie takie kanciaste, niebieskie monstrum z antenką.

sobota, 13 maja 2017

Widmowy pamiętnik

Hej!

Trzynastego... nawet w maju jest wiosna! :)
O taki pogodowy żarcik. W sumie było dziś całkiem ciepło jak na ostatnie dni. Można było odetchnąć mokrym powietrzem. Znacie to mokre, wiosenne powietrze? Tak pachnie wiosna, zieleń jest mokra i oblepia płuca mgiełką.

Sobota to całkiem optymistyczny dzień. Wiecie, który dzień jest najmniej optymistyczny? Środa. Najwięcej samobójstw ma miejsce w środę. Nie podam tutaj dokładnych statystyk, po prostu gdzieś o tym przeczytałem. Internet... cóż, podobno amerykańscy naukowcy to potwierdzają.
Nie piątek, o dziwo nie poniedziałek, a środa.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Inspiracje... vol.10

Hej!

Na początek słówko wyjaśnienia... Coś technologia mi spłatała figla i wczorajszy erotyk się nie pojawił. Post zaplanowany na 22:00 wyparował z bloga i nie ma po nim śladu. Dziwne. No cóż, czasami bywa tak, że nie wszystko układa się po naszej myśli, prawda?

Przyznam szczerze, że nieco mnie to zirytowało. Zamiast więc tworka erotykopodobnego, coś Wam szepnę na temat Inspiracji...

niedziela, 19 marca 2017

+18po22 vol.17

Hej!

Joe Black. Mówi Wam coś to nazwisko?

To jak to w końcu z tą Śmiercią jest... ładna czy nie? Dobra czy be? Któż to wie?
 
Joe Black.
Śmierć o pięknej mordce młodego Brada Pitta.
Śmierć z lubością smakująca masło orzechowe.
Śmierć kołysząca się delikatnie w rytmie "Somewhereover the Rainbow".
Śmierć zafascynowana piękną kobietą...
-Opowiedz mi, kim jesteś... Nie powiesz mi?

Śmierć na wakacjach.
Lubię ten film. Naprawdę go lubię. niektórzy powiedzą - przydługawy. Inni - że nudny.  Jeszcze inni - że przesłodzony i momentami naiwny.

wtorek, 14 lutego 2017

Winotynki, czyli Szarego Walentego oblicz kilka

Hej!


Walentynki... Już na samym wstępnie pragnę hmm... zapewnić/uspokoić/rozczarować: nie mam zamiaru w żaden sposób krytykować dzisiejszego "święta".

 
Walentynki, tak między nami, mnie osobiście ani grzeją, ani ziębią. Ot, dzień jak co dzień, nie potrzeba przecież święta, aby sobie okazywać uczucie... Tak, wiem, jakie to oklepane stwierdzenie. :D
Wiem jednak także, że wiele osób stara się jakoś Walentynki celebrować ze swoimi drugimi połówkami. Kolacje, spacery, kino czy wieczór przy laptopie, ale razem - piękna sprawa. Każdy niech sobie będzie Walentym takim, jakim chce być.
No bo jeśli chodzi o Grey'ów, to jedni wolą Christiana, inni Doriana, a jeszcze inni Sashę.
I naprawdę nic w tym złego.
:)

środa, 18 stycznia 2017

+18po22 vol.16

Hej!

Nowy Rok, Nowy Ja? Cóż za bzdura. Widmo będzie ten sam zawsze i wszędzie. Oj tak. Troszeczkę niesystematyczny, troszeczkę narwany i spontaniczny, troszeczkę poważny gdy sytuacja tego wymagać będzie.

A jeśli chodzi o erotyki jestem baaardzo poważny, bo i poważne kwestie poruszamy.

No bo spójrzcie... intymność, bliskość, pożądanie. To nie są rzeczy, które wyciągamy na światło dzienne, którymi chwalimy się przy rodzinnym stole w niedzielne popołudnie.Oczywiście, czasami chcielibyśmy to wykrzyczeć całemu światu, ale... wiecie co? Przecież to i tak widać w spojrzeniach. :)

Kwestia erotyków, wg mnie, to pobudzenie pod wpływem chwili. Decyzja o napisaniu czegoś musi dojrzewać, to prawda. Nastrój jest ważny, atmosfera. Jednak już samo chwycenie za długopis to... jak pocałunek. Wiecie, taki oczekiwany, ale niespodziewany jednocześnie. Podszyty niepewnością, ale jakże pożądany.
Całujemy.
Piszemy.
I w końcu możemy wykrzyknąć: w końcu!

Krzyczymy jednak tylko w głębi duszy, gdy tymczasem te wymarzone, wyczekiwane usta rozrywają nas na miliardy malutkich kawałeczków, a każdy z nich jest zbudowany z endorfin sklejonych czystą pasją.

Tworek dzisiejszy... Cóż rzec, jeden z najświeższych, którymi przyszło mi zamazać swój zeszycik. Serio serio - nie ma w mojej stajni na chwilę obecną młodszego źrebaka.

sobota, 14 stycznia 2017

Zima, zima, zima...

Hej!

Dziś będzie wpis o wszystkim i o niczym jednocześnie. Chociaż nie... będzie w sumie o zimie. I będzie całkiem niezimowy tworek, żeby chociaż na chwilę odskoczyć od śniegu (chociaż śnieg się w nim pojawi).

Bałwan typu "punk"
Ale zanim do tworka, tradycyjnie - nieco Was pomęczę przydługawym wstępem. :)


Bałwany.
Kiedy ostatnio lepiliście bałwana?


Ja, przyznam się szczerze, nie pamiętam. Kiedyś to była pozycja obowiązkowa. Spadł śnieg - lepimy bałwana. No nie mogło być inaczej. To było oczywiste, jak czapka na głowę gdy mrozi albo kanapka gdy burczy w brzuchu. Albo cukierki z choinki do brzuszka gdy rodzice nie patrzą. :)

A teraz? Teraz o bałwanach przypomniałem sobie, gdy wracałem przez park na mieszkanie. Rzeszów sprzyja akcjom bałwanowym, Rzeszów jest wdzięczny bałwanowym artystom - ludzie przystawali, robili zdjęcia, cieszyli oko tym, że komuś chciało się zmoczyć rękawiczki i coś ulepić.