czwartek, 30 października 2014

Widmowy pamiętnik

Hej!

 Słonecznie się nam zaczynał październik, słonecznie się nam październik kończy. Przynajmniej u mnie, za oknem. Słonecznie, chociaż wieczory i poranki nieco mgliste. No i jakieś dwa dni temu musiałem pierwszy raz w tym sezonie drapać szron z szyb samochodu! Niby to tylko trzy stopnie na minusie, ale jakiż ziąb wdzierał się pod kurtkę i paraliżował dłonie pozbawione rękawiczek... Chwała temu, kto wymyślił ciepłe powietrze w samochodzie!

 Za pasem listopad. Liście opadają masowo, o ile jeszcze nie opadły po październikowych przymrozkach, stąd nie dziwię się wcale nazwie miesiąca. Chociaż dowiedziałem się ostatnio, iż w języku chorwackim słowo listopad oznacza inny miesiąc, a dokładniej... październik.
Dziwne te lingwistyczne zagwostki...

 Już jakiś czas zastanawiam się, cóż teraz pokazać. Jakiż to tworek powinien wychynąć z zeszytu na światło dzienne. Mam kilka listopadowych rymowanek, tudzież rymowanek pisanych w listopadzie. Wielu z nich mógłbym nadać tytuł: Listopad, ale nie będę dublował pozycji. Posiada go więc tylko jeden wiersz, krótki nieco, ale z początków mojej pisaniny, z roku 2009, więc... Pora na WidmoRetro.

Listopad

Szukaj mnie, szukaj też wciąż wśród liści gwiazd
Gdy znajdziesz je tam, znajdziesz tam i nas.
Skryty w czerwonym liści dywanie
Czekam na zimę, która się stanie
Grobem pośród śniegu mas.

Patrz między deszczu krople tak niebieskie
Jak nocą mrozem skute szczyty górskie.
Schowany za mokrym parawanem
Czekam na zimę, która się stanie
Jak azyl - moim miejscem.

Wzleć między ciężkie ołowiane chmury,
Mnie tam nie znajdziesz, lecz ujrzysz świat z góry,
Ja, a wokół mgły, jesienne szale,
Czekam na zimę, która się stanie
Młotem, co skruszy mury.

Słonecznego popołudnia jesieni! 
Pa!

niedziela, 26 października 2014

KaKu, czyli Kalendarium Kulturalne



Hej!

Witam w to niedzielne popołudnie. Z racji tego, iż niedziele zwykle płyną strasznie leniwie, już jakiś czas temu zrodził się w mojej głowie koncept ich zapełnienia, a tym samym uatrakcyjnienia mojego bloga.

Postanowiłem co niedzielę przeglądać wszelkie dostępne źródła (nie ukrywam, iż generalnie jest to Wiki), wybierając wydarzenia związane z kulturą, głównie pisaninami różnego typu. Możecie się więc spodziewać co tydzień danych na temat tego, kto się urodził, kto zmarł, no i co tez może działo się ciekawego w Polsce i na Świecie!

Od razu jednak chcę zaznaczyć: nie wiem, czy wystarczy mi sił i chęci na cotygodniowe redagowanie KaKu, jednak nie ma co gdybać… postaram się być regularny i zaprzeć się, a nie przestać. Nie ukrywam - liczę na wsparcie, żebym wiedział, że wysiłki przeglądania kolejnych dat nie służą jedynie mojemu samodoskonaleniu się.

Tyle tytułem wstępu. Zaczynamy!
 ***


27 października

Polska
W roku 1951 na świat przychodzi Magda Czapińska, poetka i scenarzystka spektakli dla dzieci, a także wzięty twórca tekstów piosenek polskich gwiazd estrady. Spod jej pióra wyszły teksty do utworów takich jak Remedium (Maryla Rodowicz) czy W moim magicznym domu (Hanna Banaszak).

Świat
W Pradze, w roku 1949 umiera František Halas, czeski poeta.

Stare kobiety (fragment)

niedzielne popołudnia smutne
smutkiem starych niewiast
człapiących wciąż ku oknom
starą drogą wydeptaną w dywanie
starą drogą
między stołem a łóżkiem
między lustrem a fotografiami
między krzesłem a sztuczną palmą

potem oparte o okienną ramę
wpatrują się w ulice
i stąd ta beznadziejność
niedzielnych popołudni




28 października

Polska
Urodzili się:
Jerzy Ignaciuk (1951r.) - pisarz, po śmierci swojego przyjaciela Zbigniewa Nienackiego kontynuator serii Pan Samochodzik i…, na który składały się jego cztery książki.
Jerzy Lau (1917r.) - poeta, krytyk literacki.

Rozmowa z partią

Nie bądź święta,
partio,
odrzuć kościelną celebrę,
bądź świecka
na zdrowy rozum
ludziom życiodajna
ziemska.


Świat
Warto odnotować, iż w roku 1981 James Hetfield i Lars Ulrich zakładają zespół Metallica.
29 października

Polska
Rok 1911 - na świat przychodzi Eugeniusz Żytomirski, poeta, dramaturg, powieściopisarz i krytyk teatralny.
Trzynaście lat później rodzi się przyszły twórca Pana Cogito - Zbigniew Herbert, eseista, dramaturg, pisarz i poeta. Ale jaki poeta! Wybrać jeden wiersz to męka… ale cóż, spróbujmy.

Układała swe włosy

Układała swe włosy przed snem
i przed lustrem trwało to nieskończenie długo
między jednym a drugim zgięciem ręki w łokciu
mijały epoki z włosów wysypywali się cicho
żołnierze drugiej legii zwanej Augusta Antoniniana
towarzysze Rolanda artylerzyści spod Verdun
mocnymi palcami
upewniała glorie nad swoją głową
trwało to tak długo
że kiedy wreszcie
rozpoczęła swój rozkołysany
marsz ku mnie
serce moje tak dotąd posłuszne
stanęło
i na skórze pojawiły się
grube ziarna soli


Świat
W roku 1924 umiera angielska powieściopisarka, Frances Hodgson Burnett, znana głównie z książki Tajemniczy Ogród. Czytał ktoś?



30 października

Polska/Świat
1849r. - w Paryżu odbywa się pogrzeb Fryderyka Chopina.

Rodem Warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel Fryderyk Chopin, zszedł z tego świata[...]. (C.K.Norwid)


Świat
1885r. - urodził się Ezra Pound, amerykański poeta, tłumacz, publicysta i krytyk literacki, obok Thomasa Stearnsa Eliota uważany za najwybitniejszego przedstawiciela poezji modernistycznej. 

Powrót

Patrz, powracają, ach, patrz na te ruchy
Niepewne, na te ociężałe stopy,
Jak idą z trudnością, chwiejnie
Niezdecydowanie!

Patrz, powracają jeden, za nim drugi,
Bojaźliwi i jakby półsenni,
Jakby śnieg, co się waha
W poszumie na wietrze, czy się nie wstrzymać
w pół drogi.
To ci z "Orłów grozy"
Nieprzejednani.

Bogowie chybkiej pogoni!
Przy nich srebrne psy gończe,
węszące ślady w powietrzu!

Hajże! Hajże
Prędcy byli w grabieży,
A węch mieli czujny
Duchem krwi przepojeni

Spuszczeni ze smyczy,
bladzi niewolnicy!




31 października

Polska
Prapremiera Dziadów Adama Mickiewicza odbyła się w 1901r. w Teatrze Miejskim w Krakowie (obecnie Teatr im. Juliusza Słowackiego), w opracowaniu tekstu i w inscenizacji Stanisława Wyspiańskiego.

Świat
1795r - narodziny Johna Keatsa, angielskiego poety, jednego z głównych przedstawicieli romantyzmu; obok Edmunda Spensera nazywanego w Anglii poetą poetów. O Keatsie można napisać wiele, a napisać, że pięknie pisał, to nic nie napisać.

Oda do jesieni (fragment)

Poro mgieł bujna i nabrzmiała plonem,
  W spisku serdecznym z dojrzewania słońcem
Dumasz, jak hojnie błogosławić gronem
  Wino w krąg strzechy pod okap pnące,
Jak sad omszały giąć jabłek ciężarem,
  Jak aż do pestek w owoc wlać dojrzałość,
     Zjędrnić orzechy, wzdąć pękate dynie
  I późnym kwiatom, których wciąż ci mało
Co dzień dać jeszcze, jeszcze pąków parę,
Aż pszczoły w ule wracając z nektarem
     Myślą, że lato nigdy nie przeminie.




1 listopada

Świat
1972r. - jak to się dziwnie w życiu plecie… raptem dwa dni po swoich 87 urodzinach umiera Ezra Pound, prezentowany przeze mnie zaledwie kilka linijek wyżej.

Ten dzień należy jednak do twórczości Shakespeara. W roku 1604 prapremierę miał Otello, a w 1611 mniej znana sztuka - Burza.
Mój egzemplarz Otello, znaleziony gdzieś na stryszku. Wydanie z roku 1954 w przekładzie Krystyny Berwińskiej, wygląda niestety na swoje lata. A wy macie swoich Otellów na półce?

Na tym nie kończymy tematu szekspirowskiego. Otóż w 1996r. premierę miał film Romeo i Julia, gdzie główne role zagrali Leonardo DiCaprio i Claire Danes.
Romeo i Julia (1996)



2 listopada

Polska
W roku 1979 zmarł Roman Sadowski, poeta, satyryk i autor tekstów piosenek, takich jak np. Zawszegdzieś czeka ktoś, wykonywanej przez Annę Jantar.

Świat
W 1758 roku urodził się japoński mnich, mistrz zen związany ze szkołą sōtō, poeta i kaligraf Ryōkan Taigu. Jego utwory uderzają mądrością, dojrzałością i… samotnością (był mnichem-pustelnikiem). 

Któż mówi, że moje wiersze są wierszami?
Moje wiersze nie są wierszami.
Kiedy zrozumiesz, że moje wiersze nie są wierszami,
Wtedy możemy rozpocząć dyskusję o poezji!


***
Piękne słowa na koniec, prawda? Może powinny stać się moim mottem, kto wie?
Tak przedstawia się nasz przyszły tydzień. Fanów szukania „różnych powodów do picia” na pewno zadowoli fakt wystąpienia kilku urodzin godnych świętowania, niektórzy może we wtorek posłuchają Metalliki, inni może w sobotę odświeżą sobie miłosną historię Romea i Julii?

Do następnego spotkania z KaKu zapraszam już za tydzień, w niedzielę.
Pa!

sobota, 25 października 2014

Wykrakałem przedzimie niedawnym wierszydłem! :D

Tak, tak, chłodno jest już nieco, prawda? Czuć powoli coraz mocniej oddech zimy. Zwłaszcza wieczorami, gdy kominowe dymy unoszą się w powietrzu.
Rozgrzewajcie się więc, coby uniknąć kataru i kaszlu typowego dla tego "okresu przeziębień i grypy". Ja tam pociągam nosem przez większość roku, mniej lub bardziej, z powodów bliżej nieokreślonych. Ale co tam, ja jestem Widmem. :)

A na rozgrzanie palców mam dla Was ćwiczenie doskonałe... komentowanie moich wpisów! Tak miło mi czytać wszelkie opinie. Zebrałem się w końcu i poodpisywałem na wszystkie (chyba?) komentarze. Jeszcze raz je przejrzę dla pewności, ale jeśli ktoś mimo tego, że poświęcił czas na pisanie, nie dostał odpowiedzi, niech nie będzie na mnie zły - ot, roztrzepany ze mnie człowiek i umykają mi często rzeczy ważne, a zwracam uwagę na te nieistotne.

Powolutku myślę też nad uruchomieniem profilu KaWidmoDe na fejsie. Teraz jest to, nie oszukujmy się, najbardziej powszechna forma reklamy i uzewnętrznienia się, jaką dysponujemy tak "od ręki". Więc może i KaWidmoDe zakotwiczy w porcie "fejs"? Jak myślicie, dobry koncept?
Oczywiście wszystko, co najważniejsze, nadal dziać się będzie tutaj... Także zapraszam do częstych odwiedzin, do udzielania się, do krytykowania i chwalenia (zwłaszcza tego pierwszego, bo bardziej pomaga w ulepszaniu "warsztatu").

A już jutro nowość, taka malutka pozycja, która (mam nadzieję) zagości na stałe na moim blogu.


Na koniec suchar w oczekiwaniu na jutro:

Kiedy matematyk ma wolne?
.
.
.
...w NieDzielę!




poniedziałek, 20 października 2014

Widmowy pamiętnik

Hej!

Mijają te dni i znikają, jak kolejne kilometry za szybą pociągu, jak drzewa i drzewa i drzewa przewijające się w pociągu oknie. Już październik zmierzcha, już chyli się ku krańcowi ten październik nasz tegoroczny. Październik wakacyjny, można powiedzieć, bo ciepły niespotykanie i słoneczny tym ciepłem letniego wspomnienia. Ciepłem opalania się w wolnych chwilach albo aktywniejszym nieco rowerowym rajdem. Może ktoś wędrował wakacyjnie? A może ktoś podróżował październikowo? Może ktoś podróżował pociągiem?

Pociąg... ogromna masa stali, szkła w oknach i paskudnie obitych foteli. Ogromny wąż trawiący w swych trzewiach ludzi zaspanych i śpiących, pijanych i trzeźwych, kontemplujących podróż (z medytacyjnym wyrazem twarzy gapiących się w świat przemijający za oknem) oraz tych już spóźnionych, na podróż narzekających ("Pier****ne pociągi i ich spóźniona mać!"). Wielki wąż wijący się przez pola, lasy i miasta.


Albo... gąsienica. Chociaż sunie, chociaż niby pełznie, zawsze kojarzył mi się z gąsienicą. Gdy byłem jeszcze małym dzieciakiem (teraz jestem dużym dzieciakiem...) gdy tylko usłyszałem oddalone dudnienie pociągu i jego trąbienie przed przejazdem, od razu biegłem do płotu. Wieszałem się nań i z niecierpliwością wgapiałem się w szyny majaczące w oddali. Już po chwili z lasu wypełzała zielona masa wagonów. Nie wiem, dlaczego tak cieszyła mnie ta gąsienica.

Później korzystałem z usług jej wnętrza w podróżach tam i z powrotem, dalej i bliżej. I podczas jednej z takich podróży, w lipcu 2008 roku (czyli znowu dość daaawno...), podczas podróży dalekiej, bo zaczynającej się w Tarnobrzegu, a kończącej w Trójmieście, powstał wiersz o gąsienicy. O zmechanizowanej gąsienicy.

Przedstawiam go, bo nadal mam w pamięci tamte wakacje i moją podróż.

Gąsienica

Mknie po szynach, w stal ubrana,
Gąsienica strasznie długa.
Nie jest wcale zasapana,
Wesoło światłami mruga,
Nie zraża jej niepogoda,
Wicher, śnieg, upał czy deszcze.
Na końcu trasy - nagroda!
Więc przyspiesza, jeszcze, jeszcze...
Gąsienico, gąsienico!
Jesteś cieplejsza od słońca.
Pokaż nam swe jasne lico,
Prześcignij w biegu zająca,
Szybuj po stalowych torach
Jak orzeł po wielkim niebie,
Bądź wytrwała w nocnych porach,
Czyń sobie poddaną ziemię!
Nie bądź przewrotna  ni wstrętna -
Zawieź nas tam, gdzie zechcemy.
A możesz być tego pewna,
Że za to podziękujemy!


Może powinienem odświeżanie takich skamielin nazwać Widmo retro? Kuuurczę... jakże to było prosto rymowane i tak klasycznie ABAB... ech, to moje klasyczne ABAB. Ale cóż... i takie tworki mam w dorobku.

Niebawem może przybliżę wszystkim mój stosunek do dzieł... tfu. Dzieł? Jakich dzieł? Do tworów z początków mojej przygody. :)
A tymczasem... OoooOOdjaAazd!

niedziela, 19 października 2014

+18po22 vol.3

Hej!

Z całkiem sporym poślizgiem ale w końcu ląduje na blogu post osiemnastkowy!
Naprawdę chciałem go wrzucić po 22:00 wczoraj, jednak środki komunikacji różnorakie skutecznie uniemożliwiły mi powrót do komputera i dostęp do zeszytu z rymowankami...

Już, już leci wiersz. Chociaż... jeszcze zanim on nastąpi, słówko odnośnie tych wszystkich plusosiemnastek. Może powinienem już na początku podać wikipediowską (najlepiej) definicję erotyków...

Erotyk (gr. erotikós ‘miłosny’) — poetycki utwór liryczny o tematyce miłosnej, w ciągu wieków ulegający zmianom. Erotyk akcentuje miłość zmysłową, charakteryzującą się głębią uczuć i pasją.
(wikipedia.org)
Czytając różne erotyki doszedłem do wniosku, iż trzeba wejść w wiersz jak w intymną chwilę, niespiesznie i z uczuciem, rozważać wszystko na wiele sposobów, bo na wielu płaszczyznach się on odbywa... i chociaż wiem, że niektórzy oczekiwaliby od tego cyklu czegoś bardziej pikantnego, to głównie subtelne będą moje wierszyki tutaj... nie chcemy przecież popadać w słowną pornografię.

No dobrze, chcemy. I niedługo taką słowną pornografię zaprezentuję. Ale jeszcze nie dzisiaj i nie za miesiąc. Cierpliwości i... wzrostu erotycznego apetytu.

A tymczasem, bez ociągania się, bo już jestem spóźniony, przedstawiam kolejny tworek.

Żar

Twego ognia nie poskromię.
"Otwórz usta swe szeroko
wleję się w ciebie głęboko..."

Wszystko spalisz, spłonę... Spłonę!
Już od pierwszej chwili aktu
Brak wyczucia, brak ci taktu!

W morzy żaru wolno tonę,
Wkoło skwaru wiry, iskry
"I oddechu twego świsty

Które zastępują mowę."
Chociaż mówię, ma bogini,
Ty nie słuchasz. "Mów na migi!

Mów oczyma! Z chęcią wchłonę
Każdą kroplę pożądania,
Łzy z rozkoszy, rozkosz łkania,

Namiętność z ciebie wytopię,
Będziesz krzyczał: Od początku!
I znów pchał ręce do wrzątku!

Nie chcesz?" Coraz mocniej pragnę
Aby żar ust twych nieznośny
palił język, darł wnętrzności

Nurt szaleństwa, w który wpadnę.
I nie zbudzę się nim znowu
Nie poczuję twoich szponów.

Nim słów słodkich nie usłyszę.
I uwierzę w nie naiwnie
Gdy sobą otoczysz zwiewnie...

I znów przerwą błogą ciszę
Nasze jęki, w rytm oddechów
Mogę płonąć wieki wieków.

piątek, 10 października 2014

Inspiracje... vol.4

Hej!

Zazdroszczę studentom tegorocznego początku roku akademickiego. Ogólnie wszystkim zazdroszczę tego początku października, chociaż to dziwne, bo sam ten początek mam przecież. Ale jako student nigdy nie miałem tak słonecznego startu. Kurde, no zazdroszczę. Ileż to piwa już musiało się przelać w jesienno-letnim jeszcze plenerze!

Jak wspomniałem, ja nie miałem takiego początku października... odkąd pamiętam. Dajcież spokój, toż to anomalia, aby w popołudniowym, październikowym słońcu było prawie 30 stopni! Ech, jesień, jesień...

Inspiracje... mają dzisiaj swoją czwartą odsłonę. Poprzednie wierszowe odsłony, jak i wiele innych utworów, znajdziecie w zakładce "Dla leniwych..." Ale to już pewnie zauważyliście, podobnie jak moje próby nadania temu zakątkowi jakiegoś znośnego wyglądu. Próby, warto dodać, powodujące u mnie irytację. Jeszcze nie osiągnąłem tego, co osiągnąć chcę. Ale będę próbował nadal, być może w końcu dojdę, jak stworzyć idealną stronę wizualną!

Dzisiejsze Inspiracje... dotyczyć będą... jesieni. I nie tylko w sumie, bo chyba raczej powinienem napisać: przedzimia. Powiecie: "jak to? Przecież dopiero co zaczęła się jesień, dopiero co październik zdjął buty w korytarzu, a ty tutaj o jesieni?"
A ja Wam na to: a tak, właśnie!
Jak wspominałem, ja nie pamiętam tak słonecznego początku października. Taka ciepła jesień? nie zawsze, moi drodzy! :) Niektóre moje październiki (i pewnie też i Wasze) były już śnieżne. Zdarzały się.

Zdarzało się, że wspomnienie tego nagłego ataku zimy trwało i dojrzewało w głowie, aby wykluć się w postaci wspomnieniowego wiersza później, gdzieś w listopadzie powiedzmy. I tak też było z utworem, który chciałbym przedstawić poniżej. Tamten listopad roku 2009 natchnął mnie przedzimowo. A gdyby zima zaczynała się wcześniej, a nie w styczniu, jak to bywa ostatnimi czasy?
A gdyby Przedzimie straszyło nas już pod koniec września?

Przedzimie

Co dzień coraz niżej wiszą
słoneczników trupie głowy,
taktem jest im dzień wrześniowy
Takt ten naznaczony ciszą...

Jesień zieleń wyciska z drzew,
błękit z nieba deszczem spływa.
Motyl wolno dogorywa
pod liściem czerwonym jak krew.

Orion nocami odwiedza
me okno, mój balkon, mój dom.
Zimny krok kieruje ku drzwiom
"No chodź, wejdź!" wciąż ją zachęca.

Pcha do środka swe paluchy
mróz, kochanek strasznej zimy.
Na szybach maluje dziwy.
Wichrem ma okute buty.

Zimo, śniegiem mnie nie krępuj,
ołów nieba rozwiej prędko.
Gwiazdy wiszą tak daleko.
Za daleko jest Orian zbój.

Osz ty zdrajco, mój Orionie!
Razem z tobą przyszła zima.
I chociaż cię tutaj nie ma
czujesz chłód na nieboskłonie.

Tak... Oriona bardzo lubię. I naprawdę pojawia się wtedy, gdy lato ucieka, gdy jesień gości, gdy zima pachnie już w powietrzu. Spójrzcie późno w nocy na wschód, południowy wschód. Na pewno go zobaczycie.
A jeszcze lepiej wygląda nad ranem, gdy niebo nieco jaśnieje. Ale tylko nieco.
A już kompletnie obłędnie to będzie widoczny przez większość bezchmurnych, mroźnych, zimowych nocy. :)



Życzę orionowych snów!

niedziela, 5 października 2014

Klasycznie. Czyli jak?
Idąc za słownikiem - typowo? Tradycyjnie? Wzorcowo, modelowo... doskonale?

Jestem garniturem zszytym w klasyczny sposób. Brak mi udziwnień, brak kwiatków na mankietach, brak czerwonych, pomarańczowych czy też innych oczojebnych wstawek. Jestem prosty, acz wyrafinowany. Brak mi klasy? A czyż nie jestem KLASyczny? Czyż nie pasuję wszędzie i zawsze? Czyż muszę szokować i wyróżniać się, aby zostać docenionym?

Jestem gitarą klasyczną. Pierwszą, która trafiła w Twoje dłonie. Pamiętasz? Uczysz się mnie trzymać, uczysz się dotykać i przyciskać. Klasyczną jestem gitarą... taką, która pomaga być bohaterem na ognisku. Pełną zadrapań, otarć, wgnieceń, naklejek, rys - a każda z nich coś znaczy. O czymś przypomina. Czyż nie brzmię jak te chwile, do których chce się wracać? Czyż to nie jest KLASyczne?

Bardzo jestem klasyczny... Aż strach, że taki klasyczny relikt łazi sobie po tym nowoczesnym świecie. Świecie pełnym białych wierszy.

Bo wszystko połamane tak

białym wierszem może
być
może być

Aż dziw bierze, że klasyczny rym polski znamy teraz tylko z reklamowych rymowanek! CośtamCośtam, siłę smoka, da Ci jogurt wprost z Sanoka! Piękne i chwytliwe, ale, powiecie, cieniutkie jak to sreberko od jogurtowego opakowania.

A gdzież Roty, gdzież mistrzowskie ballady i romantyczne trzynastozgłoskowce? Ojejku... ależ jestem klasyczny... ABBA też trwa teraz w poezjach Leśmiana (przytaczanych przeze mnie niedawno) oraz od czasu do czasu w audycjach radiowych PrzebojówNiecoStarszych. A już niebawem pewnie zapomnianych i pokrytych kurzem.


A piosenka... piosenka musi się rymować. A gdyby tak zaśpiewać coś z Mickiewicza, coś ze Stachury? Hurra, hurra, Broniewski, Stachura! A czy ktoś śpiewający to przed maturą wie, kim był Broniewski i co napisał? Cokolwiek?

Przyjacielu, czemuś nie pojął,
Skąd krew pieśni i moc jej czerpię? –
Jeśli wierszem staję do boju,
Wierszem kocham i wierszem cierpię.

Ze Stachurą o wiele, wiele łatwiej. I też jakby klasycznie, i też jakby w głowie rozbrzmiewa muzyka, nie wiadomo skąd  i dlaczego, gdy się tak to czyta.

Zrozum to, co powiem,
Spróbuj to zrozumieć dobrze
Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe
Albo noworoczne, jeszcze lepsze może

Czy klasyczność jest zła? O nie. Nie mówię tutaj o klasycyzmie. Co mi tam do tych uczonych terminów, jak to jak świnia do gwiazd - słyszałem że są, nie widziałem, więc kto by tam wierzył. Mówię o klasyczności.

A dla mnie klasyczność składa się z klasy.

piątek, 3 października 2014

No i coś spsułem... a mianowicie pierwszy post "Inspiracji..." wyskoczył mi jako najnowszy. Nie wiem, jak to się stało. :)

Spróbuję doszukać się przyczyn. Nauka pisania bloga, jak widać, ciągle stawia przede mną nowe zadania i wyzwania. Jak każda nauka w sumie.
Niemniej jest i dobra strona tego zdarzenia. Macie okazję odświeżyć sobie ten post z zamierzchłych czasów. :)

A nam już trwa październik. Już od kilku dni. Nie wiem, jak w całej Polsce, ale na południowym-wschodzie jest całkiem przyjemnie. Całkiem ładne proporcje słońca, deszczu i umiarkowanego zachmurzenia. I temperatura, cudowna! Kto tęskni za letnimi upałami?

Październik wpisuje się doskonale w mój schemat pisaniny. O tak...
10 października - Inspiracje... vol. 4
18 października - +18po22 vol.3
20 października - Widmowy pamiętnik (nie będę tutaj wstawiał "vol...ów", ot po prostu pamiętnik będzie się pisać)
30 października - Widmowy pamiętnik 


A już prawdopodobnie jutro słówko czy też dwa o moim podejściu do klasyczności. O mojej klasyczności. Generalnie: dlaczego wolę ABAB (albo bardziej muzycznie: ABBA) od białych wierszy.

Do przeczytania!

Inspiracje... vol.1

Nie wiem, jak często coś tutaj wstawiać. Nie mam zielonego pojęcia. Chciałbym codziennie, aby może "dorobić się" stałych bywalców, jednak wiem, że
a) ja nie dam rady
b) materiał skończy mi się szybko
c) nawet najlepszy tort przejada się, gdy jest go za dużo.
Toteż od dzisiaj będzie co najmniej 4 dni przerwy między postami. Zwykle będzie pewnie więcej. Chyba, że coś się zmieni. Chyba, że zacznę płodzić wiersze jak Czyngis Chan potomstwo.

Inspiracje... ale zanim o nich, to najpierw wiersz.


Bliżej

Jak długo ja już śpię?
Płynę przez miasto, lecz to nie jest sen.
Szukam, chcę znaleźć je,
Te nasze noce, nim skończy się dzień.

W latarniach światła brak,
Telefon milczy, dziurawa jest sieć.
Niech się nie kończy tak
Najlepsza z baśni, jaką mogłem mieć.

Płynę, lecz nie wiem, gdzie.
Z dachów na głowę skapuje mi noc.
Kawiarnie kuszą mnie:
"Wejdź! Słodycz ciast poczuj i kawy moc!"

Nie, nie pamiętać chcę
Twoich słów, miła, słodkich niczym miód.
Nie, pamiętać jest źle
Twego dotyku na mej skórze cud.

Tak, tam na schodach ruch!
Schodzę wciąż niżej, ku światłu, jak ćma.
Rzucam się niczym w puch
W zapach twych włosów, wciąż jeszcze tam trwa.

Nie wiem, czy płynąć chcę
W te złe rejony, w to morze bez dna.
Gdzie pochowałaś mnie?
Kto mi to powie, kto odpowiedź zna?

Butelki puste tak,
Że wiatr w szyjki dmie, czy pić ze mną chce?
Gdzieś tam zapach, gdzieś smak,
Gdzieś miłość, zazdrość w swej okrutnej grze.

Gdzieś w dali morze brzmi
W muszlach szaletów i w barowym szkle.
Bezczeszczę każde drzwi
Moim imieniem - czy pamiętasz je?

W strzykawce uśmiech twój,
Tak, ten beztroski, taki prawdziwy.
Czy on ukoi ból?
Pomoże mi, gdy wtłoczę go w żyły?

Pulsuje niczym krew
Nic się nie dzieje, więc zrobię to znów
Wbrew sobie, światu wbrew
Jak co noc zapadnę w dziwny świat snów

Została jeszcze mi
Może godzina, może nawet dwie,
Od lat nie liczę dni
One od dawna nie obchodzą mnie.

W Mieście Snów znowu śnieg
Spadł dzisiaj z deszczem, spadł dzisiaj we mgle
Daremny jest mój bieg
Omijasz płatki, jak omijam cię...


Inspiracje biorą się znikąd... czasem się ich szuka i nie można znaleźć, a czasem się ich nie chce, a są wszędzie. Obrazy, dźwięki, doznania, wspomnienia, nastroje, dotyk, smak, ból brzucha. Paskudna sprawa z tymi inspiracjami.
Do stworzenia tego czegoś powyżej zainspirowała mnie piosenka. Piosenki są fajne jako inspiracje, chociaż czasami, słuchając tekstów, kiwa się głową i mruczy pod nosem "że też to nie ja... że też na to nie wpadłem..." A potem piszesz i wychodzi coś zupełnie innego od piosenki, jednak łączy ci się z nią dość mocno.

A jakaż piosenka była inspiracją dla "Bliżej"? Ano cóż... "Closer".
Kings of Leon - Closer

Wiem, że wiele osób tak ma. Jak coś wpadnie w ucho to nie wyjdzie, póki się nie przesłucha tego ze sto razy każdego z trzech (co najmniej) wieczorów. A potem masz dość tego kawałka, aby po paru tygodniach znowu go włączyć, wsłuchać się i powiedzieć "no kurde... zajebiste".