czwartek, 1 czerwca 2017

Widmowy pamiętnik

Hej!

Dzień Dziecka dzisiaj, Skarbeńki Wy moje!
Z racji tego, iż jest to raczej miłe wspomnienie z dzieciństwa (prawda?), dzisiaj będzie nieco bajecznie, nieco fantastycznie, nieco bardziej fantasy! Będzie też nieco strasznie... że tak powiem w sosie słodko-kwaśnym. Bo wraz z upływem lat, coraz mniej prezentów dostajemy, a coraz więcej w ten dzień dajemy, prawda? :)

Ano właśnie, jak te Wasze Dni Dziecka wyglądały?
Najwcześniejsze widmowe wspomnienie z dzieciństwa: podstawówka. Uroczysty apel na korytarzu, a później gry i zabawy na boisku pod szkołą, konkursy przebierańców i pączki z herbatą. Jednego roku Widmo był przebrany za robota z przyszłości! Trochę taki Bender z Futuramy, trochę Terminator, ale w sumie takie kanciaste, niebieskie monstrum z antenką.

Robimy zdjęcia zdjęciom... Fotocepcja! (dolny rząd, pierwszy z lewej)
A zresztą... co ja Wam będę opowiadać. Sami spójrzcie.


Teraz tak sobie myślę, że szkoła od początku przygotowywała mnie na Juwenaliowe Korowody, hihi. Te stroje z kartonu... :D


Dobra, teraz powolutku przygotowujemy się do tworka. A będzie on nieco bajkowy, jak już wspomniałem na początku.
Zapewne wiecie, jak bardzo lubię klimaty fantasy! Jeśli nie wiecie, to zaraz się dowiecie.

Osobiście uważam, że do polubienia baśni trzeba mieć mocno rozwiniętą wyobraźnię. Trzeba najpierw uwierzyć w możliwość występowania wróżek, skrzatów, krasnali, wampirów, nimf, wilkołaków czy innych stworów, aby z ich pojawienia się w utworze czerpać pełną radość. Trzeba uwierzyć w elfy, aby chcieć zamieszkać w Śródziemiu. Trzeba przestać być mugolem, aby wbiec w ścianę peronu. Trzeba poczuć zew przygody, aby co jakiś czas sprawdzać tylną ściankę szafy w poszukiwaniu drzwi do Narnii...
Lubicie baśnie H. Ch. Andersena? Albo Braci Grimm? Ha, a wiecie, jakież one były krwawe w oryginale? Serio, serio. Obcinanie palców u stóp, pieczenie dzieci w piecu, no kurczę, nie mówcie mi, że to normalne sprawy! Teraz to wszystko zostało ugrzecznione. Oczywiście, są straszne elementy, ale nie już aż tak bardzo. Bezstresowe wychowanie zabrania straszenia dzieci Babą Jagą, piecem i odchodzącym od kości pieczonym mięskiem! :D

Z racji Dnia Dziecka więc, zapraszam Was na widmową baśń. Ale zanim nastąpi baśń, chciałbym przedstawić utwór, który mnie zainspirował do jej napisania
Utwór nazywa się Ar Soudarded Zo Gwisket e Ruz. Trafiłem na niego przypadkiem, przesłuchując losowo listę z jutuba. Nie rozumiałem tekstu, bo i skąd, jednak ujęła mnie muzyka! Od razu mi się skojarzyły jakieś fantastyczne lasy i stwory, może troszeczkę Asterix i Obelix (sic!), puściłem sobie to zapętlone na głośniki i powstał tworek...

Jak się dowiedziałem później, jest to bretońska pieśń opowiadająca o losach dzielnego wojownika i jego kompanów ubranych na czerwono - to tak w wieeelkim skrócie. Tekstowo więc ta pieśń i mój tworek to jak porównywanie dziewczęcego kucyka na głowie z kucykiem pony.
Śpiewać się jednak na tę melodię chyba to da, więc jakby ktoś chciał - proszę bardzo! :D

***


Ar Soudarded Zo Gwisket e Ruz

W leśnym gaiku
pośród paproci
gdzie czują dłonie, nie widzą oczy
śpiew się rozlega
wszędzie wokoło
Lila la lila, lila la lolo!
i w mateczniku
tu niedaleko
spokojne niedźwiedź otwiera oko
śpiew go obudził
śpiew dookoła
Lila la lila, lila la lola!
"przeklęte nimfy"
pomyślał misiek
zatykał uszy z pomocą szyszek
dreszcz śpiewu wstrząsa
płynie po ciele
Lila la lila, lila la lele!
i bose stopy
po mchu szeleszczą
cały las szumi nimfową pieśnią
o chłopcach pięknych
nimfy śpiewają
Lila la lila, lila la lajo!
o cudnych chłopcach
i niezbyt mądrych
miłości pełnych, miłości głodnych
chłopcach, co w lesie
się pogublili
Lila la lila, lila la lili!
chłopców do lasu
zwiodły dziewczyny
nimfy, jagody, słodkie maliny
miedzy drzewami
spiewały ciągle
Lila la lila, lila la lole!
i chłopcy głowy
tracili dla nich
potrząsa zefir liśćmi, głowami
gdzieś tam w ich domu
płacze matula
Lila la lila, lila la lula!
a nimfy w tańcu
robią uniki
od krwi czerwone ich scyzoryki
o chłopcach martwych
nimfy śpiewają
Lila la lila, lila la lajo!
uważaj chłopcze
piękny, wysoki
kiedy skierujesz do lasu kroki
i gdy wśród dziczy
usłyszysz trele
Lila la lila, lila la lele!
zwabią twą głowę
między gałęzie
i mech zielony - czerwony będzie
i spiew nimfowy
wszędzie wokoło
Lila la lila, lila la lolo!

Sierpień 2016

***

To koniec na dziś. Ot, taka baśń ode mnie na ten Dzień Dziecka dla Was. Należy się Wam, oj należy... wszak czytacie to razem ze mną, więc coś tam z dziecka w Was pozostało.
Trzymajcie się, Dzieciaki, i uważajcie w lesie!
Pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz