sobota, 18 listopada 2017

+18po22 vol.19

Hej!

Nastąpiły te długie, jesienne wieczory, co? Pada, zimno, mgliście, ogólnie jesień w tym najgorszym wydaniu. Całe szczęście, że mieliśmy przez chwile chociaż namiastkę tej Pięknej, tej Złotej.

I co tutaj robić, skoro tak paskudnie na zewnątrz? Sposobów jest kilka, a jednym z ulubionych widmowych jest rozgrzewanie kości za pomocą kaloryfera i duszy za pomocą alkoholu. No dobra, przyznam się teraz, że ostatnimi czasy nie stosuję tego sposobu rozgrzewania się, ale niezmiennie pozostaje on moim ulubionym.
:)

Niezmienne też pozostaje jedno... jesień, jak żadna chyba pora, nastraja do pisania. Tak, to prawda. Weźmy na przykład takie mgły. Wiecie, jak łatwo się pisze po spacerze mglistym lasem? To mleko wśród pni uruchamia wyobraźnię, klaustrofobiczne uczucie osaczenia napawa przyjemnym lękiem. Niby wiesz, że nic tam nie ma, ale oglądasz się, gdy któraś z kropli zbyt głośno rozbije się o ściółkę.

A nuż coś wychynie spośród drzew, załatwiając Ci ostatni listopad w życiu?


Dobrze, koniec mglistych przemyśleń. Przejdźmy do tworka. Ostatnimi czasy miałem znowu nieprzespaną noc. Akurat nie była mglista, tylko gwiezdna. Dziś wspomnienie gwiezdnych nocy. Na pewno Wy też takie mieliście.

***


Kosmos

Z ust mi wyjmujesz jęki.

Wielki czerniawy koc
zakrył wszystkie kształty
w kropki jest
i w gwiazdy

Słowa połykam z oddechem.

Migocze wilgotna w ciemności
twa pierś, Kasjopejo fatalna
szczyty jej, jak słońca, osiągam
i płonę w absolutnym zerze

W dłonie wkładasz mi siebie całą

Oplatasz nogami
w pasie Oriona
i ruszam ku tobie
jak słoneczny wiatr

Komety palców na moich plecach.

Cisza aż wrzeszczy
bo nas nie słychać
zapadam się w ciebie
moja drogo mleczna

Ściąga skafander próżnia twoich oczu.


***
I to by było na tyle... ciepłych, kosmicznych snów życzę, Najmilsi!
Pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz