niedziela, 26 czerwca 2016

+18po22, vol. 14

Hej!

Zapomniałem o poście, parafianie mojego małego, niszowego kościółka! Zły ze mnie pasterz, zły. Któż będzie Was prowadził przez ciemną dolinę, gdy mego słowa zabraknie?
Podejrzewam, że znalazłoby się muuuultum możliwości. Sam mógłbym podać paru twórców "od ręki". :D No, ale cóż, skromność nie pozwala mi chwalić siebie, zazdrość - polecać wszystkich lepszych ode mnie. Powracam więc z erotykiem, dzisiaj, tak... Oj, nastrój Euro udzielił się i mnie, stąd może to opóźnienie. Ale już, dziś żadnych meczów nie oglądam, dziś jestem tylko tutaj.

Zastanawiałem się, czy tworek będzie wystarczająco "erotykowy" jak na ten cykl. Wszak już w zapowiedzi fejsowej napisałem, że to raczej soft niż hardcore, mizianie się po policzkach przez zakochańców z podstawówki zamiast grzmocenia się po kiblach w gimnazjum, ale cóż... Liczę na wyrozumiałość tej bardziej hardcorowej części moich czytelników (sic! - to mam czytelników?). Opanujcie na chwilę żądze, powstrzymajcie chuć, zaciągnijcie hamulec ręczny (he he) w namiętności... i oddajcie się zmysłowemu podnieceniu na myśl o tym ulotnym, tym niezrozumiałym, tym paskudnie dwuznacznym.
Tak dwuznacznym, że może dosłownym.

Zapraszam na tworek.

sobota, 11 czerwca 2016

Widmowy pamiętnik

"Słuchając przed laty tej muzyki chłonąłem ją niczym ślepiec- nie znałem tekstu.Teraz wiem ,że to nic gdy czegoś nie wiesz -ważne byś czuł całym sobą.Tekst jest niczym wisienka na torcie.SUPER."
jankrajnik792 (komentarz na tekstowo.pl)


Hej!

Dziś nietypowo. Będzie długo, ostrzegam. :)
Zacząłem od słów gościa, którego nie znam i którego nie poznam pewnie nigdy. Nawet nie wiem, czy to koleś, czy może dziewczyna o dziwnym nicku. Ot, anonimowa opinia w odmętach Internetu. Opinia, jakich wiele - można powiedzieć. Opinia, pod którą mógłbym i ja się śmiało podpisać.

Są takie utwory, w których nie chciałoby się znać tekstu. A bo sprzeczny z naszym światopoglądem, a bo głupi, a bo obrazoburczy, a bo taki, owaki. Nic to, że muzyka świetna - tekst niszczy cały odbiór. Czasami wolelibyśmy nie znać języków obcych tylko po to, aby cieszyć się samą muzyką i brzmieniem głosu wokalisty!
Jednakże z niektórymi kawałkami jest zupełnie inaczej. Czasami coś nam wpadnie w ucho, nie przysłuchujemy się tekstowi, kiwamy głową myśląc "nieeeezły kawałek..." A potem słuchamy go ponownie, wsłuchujemy się w słowa. I nagle "niezły" zmienia się na "świetny", zaś "kawałek" - na "utwór". Po wsłuchaniu się w tekst całość nabiera dla nas jeszcze większej mocy, urasta do dzieła, do wydarzenia. Całość, muzyka i tekst, tworzą tort z wisienką. Jedno drugie uzupełnia.


Na pewno macie takie utwory. Na pewno nieraz szukaliście tekstu, aby jeszcze bardziej zrozumieć majstersztyk danego kawałka, aby zrozumieć go kompletnie. Ja mam kilka takich kompozycji, które osobno nie istnieją, a razem tworzą piękną całość, opowieść, której nie chce się kończyć.

Ktoś mógłby powiedzieć, że dzisiaj już takich piosenek nie robią. Że coś się popsuło, że teksty są do dupy i o dupie, że mają ładnie brzmieć z muzyczką i nie muszą znaczyć nic. I w większości przypadków się z tym zgodzę. Niestety, taka jest prawda - szeroko pojęta popkultura przesycona jest pisaninami "o niczym". To przykre. Oczywiście są Artyści (specjalnie A!), którzy nie dają się porwać temu ogłupieniu. Ale cóż mogą począć w tym idiotycznym świecie wylewającym się zewsząd... Niektórzy zatracają się w komercji, inni popadają w "przerost formy nad treścią". Nieliczni zostają przy swoim - chwała im za to.

Dlatego ja, osobiście, tak chętnie sięgam do klasyki. "Dziś już takich nie robią..." czasami pozwala się skupić na tym pięknie, które było. Na tekstach, które opowiadały różne historie, coś znaczyły. Na muzyce, która je dopełniała i przejmowała pałeczkę, gdy usta milkły.

Zacytowany przeze mnie na początku komentarz dotyczy utworu, który przedstawię poniżej. Może Wam się nie spodobać za pierwszym razem, może i nie za dziesiątym, może wcale... szanuję i takie gusta. Jesteście tutaj - więc gusta musicie mieć dziwne, rozumiem to. :D
Ja ten kawałek uwielbiam. Za całokształt. Za zmienne tempo, za zmienny nastrój, za głos Marka, za jego gitarę, za klawisze i perkusję, za historię w tekście.
"Dziś już takich tekstów nie piszą..."
Szkoda.



***

A tworek na dziś... nie miałem łatwego zadania, bo nie mam pojęcia, cóż Wam z tej okazji pokazać. Jak nawiązać do wstępu muzycznego...
Może będzie bez nawiązania. Burza była niedawno nad Rzeszowem. Lubicie powietrze po burzy? Ja... bardzo.

czwartek, 2 czerwca 2016

Różana Parafka

Hej!

Kto by pomyślał... kto by pomyślał, że tutaj będę to publikować? Przedostatnie dwie sceny aktu trzeciego. Niemalże półtora roku z Parafką, a koniec nastąpi prawie na dwulecie bloga. Ale ten czas spieprza okrutnie.

Kto by pomyślał, że Parafka jakoś tak się tutaj zagnieździ. Ale ale... na wspominki i sentymenty przyjdzie czas. Wchodzimy w decydującą fazę! Piłka leci w pole karne przeciwnika, do końca zostało niewiele czasu, trzeba strzelić... że tak użyję piłkarskiej metafory.

Lubię te końcowe sceny. Naprawdę. Wielką przyjemność mi sprawiało pisanie ich, musicie mi uwierzyć na słowo. Właśnie przez tę sympatię postanowiłem wtedy napisać coś jeszcze, coś takiego "sztukowego"... ale niestety na postanowieniach chwilowo stanęło. Mam cały plan, mam historię... tylko trzeba ją przełożyć na trzynastozgłoskowiec i oszlifować. Chwilowo nie mam weny. Nie mam weny na to od paru lat, tak po prawdzie. Ale ona jeszcze przyjdzie.
Wiem to. Jeszcze będzie kontynuacja. :)

Tymczasem zapraszam na scenę siódmą i ósmą. Preludium do finału. Ostatnie takty przed kurtyną.Mam nadzieję, że obiad przed deserem będzie Wam smakował.