poniedziałek, 30 listopada 2015

Różana Parafka

Hej!

Dziwne... na tych wszystkich moich przymusowych urlopach właśnie cykl Parafki ucierpiał najmniej. Zdaję sobie sprawę z tego, iż KaKu zarasta paskudnie, a i erotyki płaczą rzewnymi łzami za nowymi kolegami, zaś Parafka ukazuje się, mniej bum bardziej, systematycznie. nie tak to miało wyglądać, ale...cóż. Grudzień to będzie inna rozmowa. Liczę, że chociaż tutaj się wszystko uspokoi.

Co zaś się tyczy akcji w dzisiejszych dwóch rozdziałach - cóż, przekonajcie się sami, gdyż to nie są krótkie czytanki jak to było ostatnio. To był ten moment pisania, gdy ponownie nabierałem rozpędu, gdy po chwilowym dołeczku piąłem się w górę, albo - stosując porównanie bardziej mechaniczne - zjeżdżałem rowerem długopisu po zboczach weny. Tak... to miłe uczucie, gdy tak się pędzi na złamanie karku.