czwartek, 17 listopada 2016

WidmoRetro

Hej!

Na początek, wspomnienie... Tak, Pan Leonard.
Cóż, przyznam się szczerze, ze wielkim znawca twórczości nie byłem, jednak słuchało się tego i owego. Poznałem go późno, jakoś w czasach, gdy w telewizji rządziła lista "30 ton", wtedy to jego kawałek "In my secret life" szturmował czołówki, wtedy to i ja posłuchałem nieco Cohena. Potem jedna piosenka, druga, trzecia...
Coś w tym głosie było hipnotyzującego. Taki aksamit. Taka strasznie mocna kawa i dym papierosowy. Magia.
Szkoda.

***
Okej, do postu.
Dziś nie będzie tak długo jak ostatnio. "Więc Ty, który nie lubisz dużo czytać, uspokój się! Postaraj się pododawać do siebie literki, wyjdzie Ci!" :D
A tak na poważnie (bo chociaż nie będzie długo, to za to będzie poważnie), chciałbym coś naskrobać o... sławie. Tak, o uwielbieniu tłumów, fejmie - jak to zwykło być modnie ostatnio ujmowane.