czwartek, 20 listopada 2014

Ikyremil, czyli taki inny limeryk.

Hej!

Za szybko następuje dwudziesty po osiemnastym... za szybko dla mnie. Nawet jeszcze nie zdążył się ostatni tworek przeżreć Wam w oczach i mnie także, a tutaj już coś nowego trzeba wrzucać. Nie, nie, nie... taka częstotliwość podskakuje pod grafomanię. Musimy coś z tym zrobić... a pisząc "musimy", mam konkretnie siebie na myśli. :)

Dlatego ogłaszam wszem i wobec, iż dwudziesty, zaraz po cyklu +18po22, będzie dniem limeryków!

Bo tak, tak, i takowe przychodziło mi popełniać. Nie jest ich zbyt wiele, ale na kilka dwudziestek starczy. A jak zacznie brakować, może przyjdzie wena i nieco pomoże? Kto wie. Oby przyszła.

Zaczynamy więc... aha, może na początek: co to za tytuł i cóż to jest limeryk?
Tytuł jest roboczy, chwilowo na nic bardziej błyskotliwego nie wpadłem.
A co do limeryków, to nie mam zamiaru sam tego opisywać, bo wyszłoby, że się mądrzę, albo co gorsza coś poprzekręcam i wyjdę nierzetelnie (sic!)... Dlatego pozwolicie, że posiłkował się będę niezastąpioną Wikipedią!

Limeryk (ang. limerick, od miasta Luimneach w Irlandii) — miniaturka liryczna; nonsensowny, groteskowy, wierszyk o skodyfikowanej budowie:
  • pięć wersów o ustalonej liczbie sylab akcentowanych (w klasycznym limeryku wersy I, II i V liczą po trzy zestroje, a wersy III i IV – po dwa),
  • układ rymów aabba,
  • główne metrum: anapest lub amfibrach,
  • trzeci i czwarty wers krótsze od pozostałych (zwykle o 2-3 sylaby),
  • nazwa geograficzna w klauzuli pierwszego wersu (podstawa rymu a).
Utwór ten, który pod względem treści jest rymowaną anegdotą, ma też zwykle stały układ narracji:
  • wprowadzenie bohatera i miejsca, w którym dzieje się akcja, w pierwszym wersie,
  • zawiązanie akcji w wersie drugim (często wprowadzony jest tu drugi bohater),
  • krótsze wersy trzeci i czwarty to kulminacja wątku dramatycznego,
  • zaskakujące, najlepiej absurdalne rozwiązanie w wersie ostatnim.
Zawiłe... tak, wiem. Ale pisanie tego czegoś nie jest trudne, o ile znajdzie się pomysł i kilka pasujących do siebie rymów. Częstochowskich, a jakże, bo to ma takie być! :)
Jak wiecie, a może i nie wiecie, moja interpretacja zasad różnorakich bywa dość elastyczna.Słowem... ciężko mi wpisać się w niektóre ramy. Z tego wynika nietypowość moich limeryków... a może inna typowość? To się jeszcze okaże.

To tyle tytułem wstępu... a teraz pozostawiam Was z jednym z moich limeryków. Nie miejcie niedosytu... przecież dopiero zaczynamy!


[O kształceniu się]
Miałem kumpla, zwanego Januszem.
Co dzień studiował, wielką miał tuszę.
Mówię: "Miast leżeć, czasem
Wyjdź na rower, na basen!"

Mruczał: "Magisterkę pisać muszę..."

4 komentarze:

  1. Faktycznie nonsens.
    Podobne to do bajdurzenia trzyletniego dziecka.
    A gdzie ta kulminacja wątku dramatycznego tutaj?
    Znajoma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzyletnie dziecko nie ułoży rymów. Mnie to rozbawiło... ale i zaskoczyło, że aż tak dałeś się zaszufladkować. Każdy wers dokładnie określony jaki ma być... trochę za bardzo zabiera to swobodę wyrażania, którą cenię w wierszach. Ładny limeryk, ale chyba nie lubię limeryków.
    I.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kumulacja występuje w jednym króciutkim "!"... ;]

    Trzymałem się określonej formy, odstępstwa od reguł pisania limeryków dotyczą zwykle strony fabularnej, meritum wiersza... nie ma tutaj np. miejsca akcji, a sam bohater. Ot, takie małe niuanse.

    OdpowiedzUsuń
  4. Limeryki to świetna odskocznia od patosu i wbrew pozorom, nie powinny być to przypadkowe rymy :) Polecam zerknąć na to znalezisko ->

    http://absolutnienieperfekcyjna.blogspot.com/2012/10/abikont-jszczesna-epitafia-czyli-uroki.html

    OdpowiedzUsuń