czwartek, 12 lipca 2018

KWD 4.0


"Noc była ciemna, ciepła i spokojna, czyli taka, jaką zawsze być powinna.
Niebo, roziskrzone milionem migoczących punkcików, wisiało sobie w najlepsze nad uśpionym domem. Co jakiś czas spadająca gwiazda sunęła ze świstem poprzez atmosferę, celując w blaszany dach, ostatecznie jednak lądując w czarnej otchłani komina, gdzie (otulona w swój gwiezdny ogon) zasypiała wśród sadzy.

Przez otwarte okno płynął świerszczowy koncert oraz wściekłe brzęczenie komarów, które bezskutecznie próbowały sforsować przeszkodę w postaci moskitiery. Żaby, niczym sekcja rytmiczna dla świerszczowych solistów, rechotały w niedalekim stawie, zwiastując nadejście słonecznego dnia.

Gdzieś z kąta pokoju rozległ się szelest kartek, a następnie ciche mruczenie. Ktoś nucił sobie pod nosem popularną, urodzinową melodię.

- Niech żyje, żyje nam... - śpiewały zeszyty nasiąknięte atramentem.
Kartki falowały niczym wzburzona wiatrem wiosenna trawa.

Widmo kołysał się do przodu i do tyłu, przechodząc z palców na pięty i z powrotem. Oczy miał zmrużone, usta wykrzywione w delikatnym uśmiechu, dłonie zaś splecione skromnie za plecami.
W końcu śpiew ucichł, a Widmo podziękował za życzenia, składając kartkom głęboki ukłon.

Gdzieś w blaszany dach uderzyła spadająca gwiazda, stoczyła się z niego z metalicznym szczękiem i wpadła wprost do rynny.
Noc miała się ku końcowi."


Hej!

To już ponad cztery lata tutaj, w Internetach. Jak co roku pozwoliłem sobie skrobnąć pościk jubileuszowy z okazji czwartych urodzin KaWidmoDe! :)

Mój pierworodny tworek na początku zeszytu-prezentu. Tak, jeszcze zostało w nim parę kartek do wypełnienia, ciągle w nim piszę! :)

Pamiętam tą pierwszą rocznicę, której tak naprawdę nie było. Pomyślałem sobie wtedy: "kurczę, to już rok, a ja nie mam czasu napisać posta! A przydałoby się..."
Jednak nie napisałem.

Pamiętam drugą rocznicę (klik --> KWD 2.0 ), która tym razem była co prawda o czasie, jednak w formie nie do końca takiej, jaką chciałem. Obszerny pościk, fotka, super utwór muzyczny, wspomnienia - jednak brak tworka. Ale za to tworka zastąpiła Różana Parafka - tak się fajnie złożyło, że końcowe dwie sceny wypadały akurat w lipcu!
Miło. :)

Pamiętam też naturalnie i trzecią rocznicę. Ta z kolei miała formę, gdyż była i fotka, i tworek, ale czas nieco nie ten. Tak się złożyło, że post miał niemalże miesięczną obsuwę! (klik --> KWD 3.0 ) Nie do końca tutaj dograłem terminy... za to tworek wynagrodził wiele, bo z tego, co wiem, przypadł Wam do gustu. Ja tam bym w nim coś pozmieniał, jak teraz go sobie tak odświeżam, ale... ale zostanie w takiej formie jednak. Cóż, "gustibus non disputandum est".

A co jest teraz?
Teraz to jest jakiś tworek na miesiąc. To dobra częstotliwość, tak mi się wydaje. Nie chcę Was zniechęcić masówką, nie chcę utuczyć marnymi zapychaczami. Bardziej ugoszczę tworkiem jak domowym rosołkiem jedzonym od święta. O, taka kulinarna metafora.
Uzupełniam czasami, jak mam czas i chęci, swoje Kalendarium. Planuję reaktywować KaKu, jak znajdę motywację i chęci, a także dużą dozę samozaparcia i regularności w moim nieregularnym, chaotycznym życiu. :) Urwanie się tego cyklu traktuję jak osobistą porażkę, bo projekt ambitny, a tak po prostu zdechł... Ale nie umarł na zawsze. Przynajmniej mam taką nadzieję. :)
A z pozytywów, to na fejsie uruchomiłem cykl Pierwszych Niedzieli Miesiąca, gdzie chronologicznie tworki są przypominane. Myślę, że to fajny sposób na dotarcie do Was z moją bazgraniną. :)

Na dziś koniec wspomnień. Może najpierw muzyka... Może coś nastrojowego.
Jak to napisał ktoś w komentarzu:
"this is so romantic."
Zgadzam się.

A teraz tworek. Też powinno być coś wyjątkowego. A może tak tworek przestępny? Napisany 29 lutego 2016 roku... Tak, to będzie odpowiednie.
Jestem całkiem mocno z nim związany.
Bardzo dużo miłych chwil mi przypomina.
Dziękuję.


***


"S.F."

Z ust prosto w usta, wolnym strumieniem
płynna słodyczy
lej się ospale, krzycz, tańcz i wiruj
z podobnych przyczyn.
Z zamiłowaniem siebie nawzajem
próbować chcemy,
słodko i gorzko, myśl o mnie często
czasem i nie myśl,
czasem po prostu obróć mi grafik
w czystą ruinę
swoim uśmiechem - brać go garściami
chcę, nim przeminie.
Jesteśmy jak te krople, co z dachu
ulecą jeszcze -
- spadamy, chociaż nikt się nie waży
nazwać nas deszczem.
I chociaż "wszystko" - to "nic" zarazem,
sprawa szalona.
I chociaż spać przy Tobie nie mogę -
- trzymaj w ramionach.
Zapachem Twoim płyną mi noce
w zmiętej pościeli,
poemat westchnień jękiem na strofy,
mój wieszczu, dzielisz!
Wymoszczę sobą wilgotne ściany
przytulnej celi,
a na breloczku tego kluczyka
"semper fidelis".


(dla N.)

/29.II.2016r./


***

To koniec na dzisiaj. Do zobaczenia niebawem, a może i na kolejnych rocznicach? Kto wie. :)

3 komentarze:

  1. Piękne. Tu już wkraczasz na wyżyny poezji, co czuć i widać.
    Pozwoliłam sobie skopiować:

    "Jesteśmy jak te krople, co z dachu
    ulecą jeszcze -
    - spadamy, chociaż nikt się nie waży
    nazwać nas deszczem."

    <3

    I końcówka sztos. Dawno tak nie wpasowałeś się w moje odczucia.
    Dziękuję. Ten komentarz dawno miałam napisać, ale wtedy, tamtej nocy zasnęłam w połowie.
    Dziś mi się przypomniało, jak weszłam przypadkiem na mejla i zobaczyłam...
    Więc raz jeszcze, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. O kurczę, a co tutaj się podziało... no nic.

      Cytowany fragment też mi się podoba... a powstał w głowie dawno, dawno temu, po burzy, gdy musiałem wyjść na miasto i uchylałem się od płaczących kamienic. :)

      Powiedziałbym, abyś uważała z komentarzami, skoro działają naseeennie...

      Usuń