niedziela, 23 września 2018

Widmowy Pamiętnik

Hej!

Pierwszy dzień jesieni, u mnie wyjątkowo niedeszczowy. Za to wietrzny. Tak, jesień w tym roku przychodzi ze świstem wiatru wciskającego się we wszystkie szczeliny. Ale nie o wietrze dzisiaj, nie o jesieni. Na jesienne pisaniny jeszcze przyjdzie pora, o tak. :)

Zacznę może od... od urodzin. A dlaczego nie? Przecież urodziny są fajne. Ze swoich własnych możemy się cieszyć tylko raz w roku, ale któż nam zabroni cieszyć się z urodzin innych osób? A jak się obchodzi urodziny osób, które nas nie znają?
Ulubiony pisarz - jego książka w dłoń.
Sportowiec - trochę ruchu albo jego występ w TV.
Aktor - obejrzyjmy jego najlepszy film!
A piosenkarz... cóż, przesłuchajmy coś.



Dzisiaj 69 lat kończy Bruce Springsteen. "The Boss" z prawie siódmym krzyżykiem na karku! Cóż, nie będzie to pewnie dla Was niespodzianką, że lubię bardzo Pana Bruce'a. Przecież nie pisałbym tutaj o nim, gdybym go nie lubił. :) Jestem tylko człowiekiem. Więc pozwólcie, że podzielę się z Wami piosenką, która zawsze powoduje u mnie gęsią skórkę.


Ech, ten TEKST, to wykonanie, ta melodia, te emocje! Ta siła, ten charakterystyczny głos, ta ekspresja. Ta zabójcza, nieśmiertelna, legendarna, fantastyczna harmonijka. No i ten fragment z 4:01...

Całym serem podpisuję się pod opinią z sekcji komentarzy:

Sto lat, Panie Springsteen!

***

No, a teraz pora na mnie, będzie szybko i krótko. No bo trochę nam się już wstęp zrobił... zawsze można do tworka posłuchać dobrej muzyki. Zawsze chciałbym, abyście słuchali do tworków czegoś, co uważacie za dobre. :) To byłoby miłe.

Czerwcowy tworek przed nami... Nie wiem, jak go zaklasyfikować. Nie pasuje do szufladki z erotykami. Fraszką nie jest. Cóż, jest... senny. To wspomnienie, tak, wspomnienie!
Zapraszam.



Cały wieczór cię unikałem...


Wiedziałaś - to pewne,
bo zdradziły mnie ukradkiem
rzucane spojrzenia.

Nic się nie zmieniłaś.
No, może trochę dojrzalsza,
piękniejsza, kobieca jesteś,
ale to nadal ty.

Czułem twój wzrok, gdy sunęłaś
obok, w tańcu pełnym pasji,
stopy twe muskały parkiet
suknia opinała biodra,
powietrze drżało z gorąca.

Dopadłaś mnie w końcu
zmęczonego uciekaniem.
"Moglibyśmy porozmawiać,
wiesz... na osobności?"

To koniec, myślałem.
I zabrałaś mnie na górę
drzemiących aniołów.

Lecz przecież tego właśnie chciałem.


***

Koniec. Dobranoc, kolorowych snów.

I uważajcie na wiatr. Dzisiaj ma wiać okrutnie.

2 komentarze: