piątek, 20 lutego 2015

+18po22 vol.7

Hej!

Dzisiaj będzie bez przydługawych wstępów. W sumie czuję się nieco nieswojo pisząc to w świetle dnia, ale zapewniam Was, iż wiersz powstawał ciemną nocą. Bo w sumie mam teorię, o której napomknąłem jedynie ostatnio...
A mianowicie: czy pora dnia, w której dany utwór jest czytany, musi być analogiczna do pory dnia, w której on powstawał, aby odbiór był najbliższy zamysłowi autora?
Uważam, że coś w tym może być. Tak po prawdzie to większość moich tworków powstaje nocą, bądź późnym wieczorem (odpowiadałem już na komentarz z tym związany, otóż tak - wolę pisać po zmroku). Czy powinny one być czytane w nocy? Uważam, że powinny. A już erotyki to zupełnie oczywista sprawa! Dlatego, jeśli to czytasz, a jeszcze świeci słońce bądź jest jasno... poczekaj do zmierzchu.
Poczekaj, aż będziesz godzinę po kolacji.
Poczekaj, aż będziesz już po wieczornej kąpieli.
Poczekaj.

I dopiero wtedy przeczytaj,



Publi...czność.
Wysokie drzewo, co korzeń głęboko
zanurza w czarnej, wilgotnej ziemi,
którego dziupla niczym smutne oko,
i szum którego - pomruk w twej krtani.
     Ono nam baldach nad naszym łożem,
     ślady paznokci chowa w swej korze.

Ptaki, co gniazdo uwiły w gałęziach
i teraz trelem radują uszy,
każden z sił całych struny swe wytęża
by twoje jęki śpiewem zagłuszyć.
     Ptaki - rozmowy niczym w teatrze
     najgłośniej szepczą, gdy na cię patrzę.

I wokół palce, wokół twego ciała,
bezpruderyjne palce traw wonnych,
ich dotyk - rosą, pieszczota niemała,
wśród nich mój język, trochę mniej zdolny.
     Raz w trawie, a raz we włosach ręce
     plączesz, westchnieniem prosząc o więcej.

Lecz zaraz wszystko się poprzekręcało,
ptaki pieściły wzrokiem twą skórę,
drzewo swym cieniem najmilej śpiewało,
trawy spijały chwili tej trunek.
     I promień słońca, jak uśmiech losu
     bezczelnie wolno spłynął z twych włosów.


***

A teraz bonus i obiecane limeryki w liczbie... dwóch.

O związkach

Nie przeczę - student lubi pić piwo.
Kiedyś do baru pierwszy. "A żywo!"
Kiedyś kielichy, fajki,
Dziś do kolacji bajki...
Co żeś zrobiła z chłopa, dziewczyno?!


Jako, iż zima, może coś śnieżnego...

O zwierzęcych imionach

Kiedyś mąż z żoną kota dostali,
A że był biały, Śniegiem go zwali.
Lecz kiedy przyszła zima
Kot uciekł i go ni ma!
Bo śnieg i Śniegu tak samo biali.

1 komentarz: