wtorek, 12 sierpnia 2014

Inspiracje... vol.2

W poprzednim tekście o inspiracjach zastanawiałem się, co skłania do pisania. Tak ogólnie, tak szeroko i "tak w ogóle dlaczego co i jak, no i dlaczego tak". Czyli... czyli nic dokładnie nie wiadomo.

Z drugiej strony jak można opisać, czym jest wena, co ją powoduje, kiedy przychodzi? Wena, natchnienie, jeden pies... jest albo go nie ma. Proste. Oczywiście, można pisać na siłę, ale... cóż, lepiej nie pisać.
Muza jest ważna! I nie, nie chodzi mi tutaj o lecące z głośnika umcyk umcyk ("...jakiej muzy słuchasz, ziooom?"), chociaż ważkości i tej nie zamierzam negować (co zresztą potwierdziłem w Inspiracjach... vol.1). Jak ma się Muzę, to jakoś tak łatwiej pisanie idzie. Myślisz tylko sobie: "co też Muza teraz robi? Czym się zajmuje?" a obrazy same się pojawiają... a już czy to natchnienie radosne, czy raczej smutne, zależy od tego, jakie to obrazy.
Muzy są ważne! A jak, wiedzieli o tym starożytni, gdyż mieli ich całe mnóstwo, począwszy od muzy poezji lirycznej i gry na flecie (Euterpe), na muzie astronomii i geometrii kończąc (Urania).*

O czym więc traktują dzisiejsze Inspiracje? O sytuacjach!
A nie ma chyba mocniejszego ciosu natchnieniowego niż miłość, a głównie jej ostatnia, niezbyt szczęśliwa, forma: rozstanie.
Oj ciężka to sprawa, te rozstania. Ciężka. Różni ludzie różnie sobie z nimi radzą tudzież nie-radzą: szaleństwa imprezowe, alkohol, przelotne romanse, alkohol, depresja, alkohol... a niektórzy piszą wiersze. I alkohol też ma w nich często swój udział.


Rzuciło mi się w oczy niedawno wyznanie fejsowe jednej osoby, faceta, który to facet w przypływie żalu  opisuje koniec sześcioletniego związku. Nie wnikam w szczegóły ani wyznania, ani sytuacji, ani takiej formy manifestu poczucia niesprawiedliwości. Zraniła go, postanowił to oznajmić, cóż, jego wola. Ani nie potępiam, ani nie popieram. Gratuluję odwagi, chociaż to pewnie odwaga szaleńca, który stracił wszystko i niczego więcej stracić się nie obawia.
Ale! Przypomniało mi to, jak straszne mogą być rozstania. I że czasami nie da się im zapobiec, choćby się próbowało i chciało. Powiecie: "trzeba było walczyć do końca, jeśli to było naprawdę ważne!"
A ja powiem: "...gówno, za przeproszeniem, prawda."


Bo już dawno mądrzejsi ode mnie wiedzieli o tym, gdzie tutaj jest cały ambaras.

A teraz bezimienna (edit: już nie bezimienna!) rymowanka rozstaniowa. Z kobietą w roli kobiety złej.

Za (nie)porozumieniem stron

No już, dalej! Idź, uciekaj!
Nigdy nie mówiłem przecie
Żeś najdroższa mi na świecie,
"Tak Cię kocham!" nie szeptałem
"Powiedzieć?" nie pomyślałem
Więc i teraz też nie czekaj.

Sama wiesz, że ciągle kłamię.
Chwalę zupy przesolone
Co tam, talerze stłuczone!
Co tam na zderzaku rysa,
Tak pięknie wyglądasz dzisiaj!
A Ty, że "się Tobą bawię..."

Ponoć znasz mnie jak nikt inny,
Jak nikt inny mnie rozumiesz.
"Teraz już nie wiem co czujesz!"
Jakbyś wcześniej to wiedziała...
Sprawa sama się przegrała
A Ty krzyczysz "Winny! Winny!"

"On Romeo? Otwórz oczy!"
Mówili Ci przecież wcześniej
Ty im na to: "Proszę grzeczniej,
To mój wilk i będę sama
Go codziennie tresowała!"
Dziś już bez batogu kroczysz.

Płakać za Tobą nie będę,
A przynajmniej nie za taką,
Tą dzisiejszą, tą pyskatą.
Taką strasznie złą, niemiłą,
Niby moją, jednak inną.
Lepiej uciekaj czym prędzej.

Umykaj, nim na myśl przyjdzie
Bić się w piersi i przebaczać
Płakać i do gardeł skakać
Całować i gryźć na równo
"Dbałam, a umarło...". Trudno.
To, co było, już nie będzie.

"Naprawdę nie mogłeś, Miły,
Złotą smyczą ścisnąć szyję?
Jak ja bez Ciebie przeżyję?!"
Twoje słowa jak kagańce.
"A naszych języków tańce?"
Przecież dawno się skończyły.

Już od dawna inne wino,
Inne ciasta Ci smakują.
Już od dawna inną śliną
Piszesz na znaczka rewersie.
Już mojej Wenus popiersie
Innego ramiona kryją.

"I Ty śmiesz robić wyrzuty?
Prócz Ciebie nie widzę świata!
Jam Ci swe najlepsze lata
Jak na tacy podawała!"
No i proszę, czym się stała
Najlepsza część mojej duszy.

Pozdrowienia dla wszystkich zranionych! I pamiętajcie, podobno rany na sercu goją się najszybciej.
Przynajmniej te fizycznie zadane.


*źródło: Wikipedia - Muzy

/Trochę prywaty na prywatnym blogu: SPRZEEEDAAAM OPLA! A nie, żarcik taki... a na poważnie, komentujcie wpisy (abym wiedział, co poprawiać w swoim marnym warsztacie...) udostępniajcie to, co się Wam podoba, dodawajcie Krystiana Widmo Dakrzyckiego do swoich kręgów na goglach (rany, jak to brzmi) aby nie przegapić nowości.
Bo mam już pomysł, jakie nowości tutaj zaserwować, tylko musi on jeszcze dojrzeć w mej łepetynie.
Pozdrawiam i cieszę się, że jesteście!/

5 komentarzy:

  1. Rymowana rozstaniowa - wciągająca. Czytałoby się chętnie jeszcze kilka zwrotek, przypomina mi to nieco styl Szekspira, więc....nie taki marny ten warsztat ;). Ale szkoda, że bez tytułu. Skoro to była rymowanka " z kobietą w roli kobiety złej" to teraz czekamy na tą " z kobietą w roli kobiety wspaniałej".
    Odnosząc się już do całości to, fajnie tu masz - tak tematycznie. Tymczasem czekamy więc na obiecane nowości.
    Pozdrawiam,
    Znajoma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, kobiety to tylko w roli wspaniałej, to wyżej to tylko malutka anomalia. :)

      Tytuł... hmm, wpadłem na coś, zaraz i tytuł się pojawi.

      Usuń
  2. Trafny tytuł! :) Warsztat, warsztat... w warsztacie nie ma się co ograniczać a trzeba mieszać, składać, przekładać, próbować wszystkiego. Nigdy nie wiadomo jaka nowość z takich zabaw powstanie :) Przeczytałam już wszystkie wpisy i jestem ciekawa kolejnych, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze mam problem czy zostawic komentarz jesli mi sie nie podoba:) Z drugiej strony chyba lepiej byc krytycznie zauwazonym niz przyjaznie przemilczanym. Mozliwe, ze ze wzgledu na specyficzne podejscie do poezji i slowa pisanego nigy nie bede potrafil akceptowac tego jak pisza inni.
    Nie oznacza to oczywiscie, ze nie jest to wartosciowe i tworcze.
    Bylem, zobaczylem i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że krytyka zawsze na miejscu! W dzisiejszych czasach, niestety, prowadzi ona jednak do "focha" oraz jest traktowana jako przejaw "hejtu"... A szkoda, bo powinna prowadzić do refleksji nad własnym postępowaniem/twórczością. Także... jestem jak najbardziej za powrotem starej definicji krytyki i krytyki samej w sobie! :)

      Usuń