niedziela, 19 kwietnia 2020

Widmowy pamiętnik

Hej!

W tych ciężkich czasach samoizolacji Widmo nie pozostaje głuchy na potrzeby społeczności i... dzisiaj pojawią się dwa tworki izolacyjne!

Miałem kiedyś pomysł na cykl, który roboczo nazwałem "Miejsca, w których śniłem...". W swoim niekrótkim, a jednocześnie niedługim już życiu śniłem dużo snów w miejscach różnorakich. Cykl miałby opisywać te, w których przyszło mi nocować więcej niż dwa, no trzy razy. Czyli nie jednorazowe przypadki i noclegi.
A przynajmniej nie z reguły.

W ewentualnym zbiorku tworki miały się zaczynać od... liter z rejestracji, które w danym miejscu obowiązują. :) Czyli np. dla Rzeszowa byłoby to "RZ (Tworek), dla Krakowa, dajmy na to, "KR (Tworek)" itd. Pomysł do dopracowania.

Tak sobie teraz to sprawdzam, i chwilowo licznik zamknął się na siedmiu miejscach, z czego trzy już się tutaj pojawiły. Są to tworki "Lwowska", "Grabskiego" i "Baldachówka" - do sprawdzenia i przypomnienia sobie po kliknięciu na nazwy. Opisują one mieszkanka, które służyły mi dzielnie przez kilka miesięcy. Miłe wspomnienia, ale wspomnienia. :)

Dzisiaj zacznę od... mojego wakacyjnego mieszkania, w którym spędziłem trzy miesiące. Jedenaste piętro w wielkiej, betonowej szafie, gdzie winda dojeżdżała tylko do dziesiątego... Ostatnich kilka schodków należało pokonać na piechotę. Pobyt tam teraz mami mi się jak odległy sen... Bo w sumie był to sen. Sen, praca, powrót, sen. Pamiętam stamtąd dobrze jedynie trzy sytuacje...
Pierwsza, to rozpalony do czerwoności garnek, który cudem tylko nie puścił z dymem bloku (współlokator zapomniał, że gotował sobie wodę...).
Druga - burza. Widziana z oddali, z wysokości 11 piętra. Okna otwarte na oścież, duszność powietrza i strzały błyskawic.
Trzecia... to wspomnienie sałatki owocowej z plastikowej miski dzień przed weekendowym wyjazdem w Bieszczady i bezsenna, mokra, piątkowa noc.

To pierwszy tworek. Drugi zaś to piętro siódme jednego z bloków niedaleko centrum. Balkonowe podziwianie deszczu i wiatru, przeganianie gołębi, najlepsza carbonara w życiu i pszeniczne piwo.

Zapraszam.


***

"Rejtana"

Tam nie dojeżdża winda, Kochanie,
tam szyld z farbami
świeci po oknach,
czerwony barwi
się pod blokiem owad.
Z przyjaźni w miłość? Tak się nie stanie.

I te latarnie, rolki, rowery,
dalekiej burzy
milknące grzmoty,
barwny wschód róży,
torby, klamoty
już spakowane, wyjadę. Kiedy?

Dziesięć plus jeden - piętro wegetacji.
"Będę mieć gości" - nie miałem racji.
Plusem zaś tylko
jedno zdarzenie:
jak być bezdomnym
mam doświadczenie.

/wrzesień 2016/


***

Tak, ostatnie wersy mogą stanowić zagadkę. Powiem tylko tyle, że byłem bezdomny przez jedną noc - ale to historia na nieco inne czasy i opowieści. :)
Tworek drugi przed nami!


***

"Jałowego"

Słońce zagląda przez szpary żaluzji
gołębią pieśnią rozśpiewał się ranek
siódme niebo kawy
ołtarz konkluzji
prysznic na śniadanie, ot - poniedziałek.

Napięcie spada z balkonu na trawnik
kiedy stoimy otuleni dymem
aż siedem kościołów
urząd i pomnik
koguty, syreny - tylko na chwilę.

Smugą przez okna wpływa zieloną
obłoczek śmiechu, ołowianych powiek
sąsiadów sufit jest
naszą podłogą
dla nas - nudziarz, dla nich - rozsądny człowiek.

I jeszcze piątek, a czasem sobota
od elewacji bloków bas odbija
to Piekielne rytmy
nowy hit lata
niektórym noc krótka, wczesna godzina.

Sąsiad czasami drzwi windy przytrzyma
nie wezwie policji, choć nocna cisza
czasem do mnie przyjdziesz
z butelką wina
dziwne odwiedziny, północ - do rana.

/lipiec 2017/


***

No i to by było na tyle, Dziubachy! Trzymajcie się tam jakoś w tych trudnych czasach. Myjcie ręce, zakrywajcie usta i nie dajcie się szaleństwu. No i (nie wierzę, że piszę to akurat ja...) miejcie głowę na karku!
Zdrowia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz