sobota, 1 października 2016

WidmoRetro

Hej!

Do końca roku zajmiemy się cyklem WidmoRetro. Będę prezentować tworki z początków mojej twórcz... ekhm... z początków mojej przygody z pisaniem. Tak, starocie będą się pojawiać w częstotliwości co najmniej trzy na miesiąc. Okej, nad erotykami się zastanowię, bo nie wiem, czy mam aż tak stare jeszcze erotykopodobne tworki. Najwyżej erotyki będą "na czasie". Ale poza tym... jedziemy ze starociami.

Dzisiaj proponuję zabawę... zabawę w zmyślanie. W przeplatanie. W prawdę i fałsz.
Historię Wam przedstawię, historię o upadku i wzlocie, o pełzaniu wśród pyłu liczb i wzbiciu się ponad niego na skrzydłach słów. Górnolotnie? Ano, troszeczkę.
Konkrety. Opowiem Wam historię. Historię, która się zdarzyła, a może i nie miała miejsca. Niektóre ukazane w niej elementy będą prawdziwe, inne zupełnie zmyślone. Malutka prośba... czytając to, spróbujcie wychwycić mity i fakty, odsiejcie prawdę od kłamstwa, ale ogólnie - zabawcie się wyobraźnią. Odtwórzcie sobie historię w głowach i bawcie się dobrze. :)

Zapraszam, wystarczy tylko kliknąć tutaj, poniżej...



W powietrzu dało się wyczuć powiew zimy.
Słońce z coraz większym trudem ocieplało promieniami zmarznięte, nocne jeszcze powietrze. Muskało szyby pracowni, w której to kilkanaście głów kiwało się smętnie nad zeszytami, notując ciągli liczb i próbując wszystko zapamiętać, oraz zdążyć za prowadzącą zajęcia, uzbrojoną w kredę, gąbkę oraz ogromne pokłady ścisłej wiedzy. Jej prawa, w kredę odziana dłoń miała w sobie niewyczerpane pokłady energii, spod jej palców wręcz wylewały się równania, wzory i formuły, pojawiały się na tablicy w tempie dziur pozostałych w ścianie po serii z kałasznikowa. Nic nie mogło dorównać kredowej prawicy... chyba, że była to lewa dłoń dzierżąca gąbkę. Z niemalże nadludzką prędkością zmazywała to, co przed momentem wypluła z siebie kreda. Taniec dwóch dłoni złączonych w pracy niesienia kaganka matematycznej oświaty kontrastował z leniwym, jesiennym porankiem.

Monotonny szum kartek i długopisów raz po raz przerywało kichnięcie, parsknięcie, smarknięcie. Ktoś tutaj cierpiał na jesienne przeziębienie. Ktoś wiercił się na krześle, nie mogąc doczekać się końca zajęć, chociaż w sumie dopiero się zaczęły. Ktoś chrapnął głośno, zmęczony całonocnymi wojażami i ogólnie pojętym życiem studenckim.
Monotonny stukot kredy i szuranie gąbki usypiały czujność. I właśnie wtedy, gdy się tego najmniej spodziewasz, wróg atakuje. Musisz być poważny - przypominasz sobie śmieszne rzeczy. Właśnie wsiadłeś do autobusu - zachciało się siku. Przepisujesz sobie spokojnie wzory - zaczyna się festiwal odpowiedzi.
- Dobrze. Proszę, Panie Rondo, proszę podejść i wybrać sobie zadanie do rozwiązania.
Rondo chrapnął raz jeszcze, po czym nagle wciągnął powietrze, gdy kuksaniec kolegi z ławki wbił mu się pod żebra.
- Zadanie... Pani Profesor?
- Karteczki. Tutaj. Dla każdego jedna. Z zadaniami. Tablica. Kreda. Rozwiązanie. Proste. Tak?
Rondo musiał tylko przytaknąć, nic mu nie pozostało. Głowił się i męczył, próbując z uśpionego umysłu wygrzebać cudowne rozwiązanie. Nic z tego.
- Dwa. Siadaj. Iłek!
- Tajest, Pani Psor!
- Karteczka... dobrze... dobrze... doskonale! Cztery. Barnawska!
I tak to trwało. Profesorka wybierała tylko tych z pierwszych ławek, nie wiadomo - z tajemnej formuły czy przez zaparowane okulary?
Po czwartej osobie tyły odetchnęły z ulgą. Ich kolej przyjdzie za tydzień, teraz widać to było jasno. Można było odetchnąć, można było znów zając się sobą albo pięknym, chłodnym porankiem jesiennym. Najpierw przód, potem tył. Kolej życia, można rzec.
- Panie Dakrzycki! Co tam Pan bazgrzesz, zamiast śledzić rozwiązanie?
No i klops, mleko się wylało, kolej życia się wykoleiła. Plotki o wadzie wzroku prowadzącej okazały się plotkami. Tyły nagle skupiły swoją uwagę na zajęciach. Egzekucja nie została odroczona za tydzień, egzekucja mogła mieć miejsce lada moment.
A pierwszy straceniec właśnie szukał linii obrony.
- Nic... notuję...
- Notujesz? Taaak... zobaczmy. Co to takiego? Wiersze? No proszę... Zerknijmy...

Matematyka (O, Królowo!)

Być z nią nie mogę, nie mogę z nią być!
Ona mnie nudzi, nie mogę z nią żyć.
Mówię jej: "Zostaw, zostaw mnie, Pani!
Pani za błędy popycha, gani,
Pani skrzydła rozwarte podcina,
Dla Pani ważna funkcja, dziedzina,
A dla mnie dusza! Pani się śmieje?
Nie... Dla Pani dusza nie istnieje!
Pani chce świat opisać liczbami,
Ogarnąć wszystko wzorów klamrami!
Królową Cię zwą, Nauk Królową...
Władaj więc światem... Nie moją głową!"
Lecz ona tylko oczy zmrużyła,
Z uśmiechem się wciąż na mnie patrzyła,
Kiwając głową, z oczami, ich błyskiem,
Nie rozumiała ścisłym umysłem...

/Październik 2008/

- No... Panie Dakrzycki. Mam nadzieję, że za tydzień będzie Pan równie śpiewająco całki mi opisywał. Uciekajcie. I przygotować mi się tam. A tę notatkę, Pan pozwoli, zatrzymam.
***
- Nie no, stary, przekichane... Matematyka w plecy. A miała być formalność.
- Eee... daj spokój, przecież się śmiała. Przez te twoje pisaniny puściła nas wcześniej.
- Przekichane, stary, zobaczysz...
- Głowa do góry, wiesz co jest najlepsze na smutki? Piwko i meczyk...
***
- Panie Dakrzycki, proszę do zadania. Wie Pan co... myślę, że ta karteczka wygląda fajnie.
(To pułapka..) Chłopak zmarszczył czoło i zerknął raz jeszcze na prowadzącą. Czyżby właśnie puściła mu oko? (Uważaj... pułapka...) Nie, musiało mu się wydawać. Przecież nie dołożyła tej karteczki zaraz przed przywołaniem go do tablicy, prawda? (Podpuszcza cię... zobaczysz... już się śmieje, już dwa wpisuje...) No bo i po co, za jakiś tam wierszyk? Dajcież (spokój... nie trać spokoju... pułapka, uważaj...) spokój, bo co, podrzuca mu łatwiejsze zadanie? A może... No dobra. (NIE!) Zobaczmy...
***
- Prawo, Panie Dakrzycki. Cóż, będzie chyba cztery. Cudowne rozwiązanie! I wiem, wiem... "Zostaw mnie, Pani!" Musze przyznać, że na Pigonina byli zachwyceni. Nie ma co Was męczyć dłużej tą matematyką, co? Rondo! Jeszcze tylko Pan. Proszę, ostatnie zadanie. Pora poprawić dwa, nie sądzi Pan?

///\\\
***
///\\\

Kooonieeec. I to by było na tyle. Myślicie, że to zdarzyło się naprawdę? Naprawdę myślicie, że można zaliczyć Matematykę na cztery piszac jakąś głupią rymowankę? Naprawdę? :D

Dobrej nocy, Wielebni! Paaa!

2 komentarze:

  1. Uwielbiam. "Władaj więc światem... Nie moją głową". Ach, gdybyż na maturze zaliczali takie rozwiązania, życie byłoby o wiele prostsze, nie sądzisz? :D.

    Myślę, że ścisłe umysły panów rządzących oświatą po prostu tego nie ogarniają :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko z taką kobietą, co to zawładnąć chce umysłem.
    Duszę pielęgnować, duszę zaspokajać - to zasada udanego związku.

    I.

    OdpowiedzUsuń