czwartek, 17 listopada 2016

WidmoRetro

Hej!

Na początek, wspomnienie... Tak, Pan Leonard.
Cóż, przyznam się szczerze, ze wielkim znawca twórczości nie byłem, jednak słuchało się tego i owego. Poznałem go późno, jakoś w czasach, gdy w telewizji rządziła lista "30 ton", wtedy to jego kawałek "In my secret life" szturmował czołówki, wtedy to i ja posłuchałem nieco Cohena. Potem jedna piosenka, druga, trzecia...
Coś w tym głosie było hipnotyzującego. Taki aksamit. Taka strasznie mocna kawa i dym papierosowy. Magia.
Szkoda.

***
Okej, do postu.
Dziś nie będzie tak długo jak ostatnio. "Więc Ty, który nie lubisz dużo czytać, uspokój się! Postaraj się pododawać do siebie literki, wyjdzie Ci!" :D
A tak na poważnie (bo chociaż nie będzie długo, to za to będzie poważnie), chciałbym coś naskrobać o... sławie. Tak, o uwielbieniu tłumów, fejmie - jak to zwykło być modnie ostatnio ujmowane.

Przeczytałem gdzieś ostatnio, że tutaj chodzi o misję, że w pisaniu chodzi o cele wyższe niż tylko napchanie sobie kieszeni mamoną. Owszem, zgoda.
Że tutaj trzeba uczyć, bawić, rozczulać i wzruszać, być dla innych, nie tylko dla siebie.
Okej, również zgoda.

Tylko, że to twierdziła osoba, która już coś w życiu osiągnęła, coś stworzyła i (sic!) jest już znana. I tak sobie pomyślałem - dobrze, ty już możesz sobie pozwolić na takie teksty, rozpoznawalny skurczybyku. To się przyjemnie czyta i dobrze się to sprzedaje, slogany i chwytliwe hasełka.
"Pisałem dla Was, dla WAS! A te piniądze na koncie, te autografy i benefisy... to jakoś samo się przypałętało, nie chciałem tego, nawet tego nie lubię!"
Nie, w to nie uwierzę. Każdy pisarz liczy na sławę, a jeśli mówi coś innego, to coś tutaj nie gra. Każdy, kto pisze, chciałby zarabiać na pisaniu - a jeśli tego jeszcze nie robisz, to: albo nie masz talentu, albo nie starasz się wystarczająco mocno, albo twój czas jeszcze nie nadszedł. W końcu albo numer cztery - zwyczajnie masz pecha.
Ja lubię myśleć, że dotyczy mnie "albo #3". No i może nie staram się wystarczająco mocno... Jednak skłamałbym, gdybym powiedział, że nie myślę o sławie. O rozpoznawalności na ulicach może nie, uciążliwe by to było na dłuższą metę, ale o rozpoznawalności jako twórca - owszem.
Ha, i przyznam się, coś już tam w annałach sztuki zostało zapisane wraz z moim udziałem! Tak, tak. Jeśli ktoś mnie zapyta, co pierwsze zostało ukazane szerszemu gronu publiczności, odpowiem: piosenka z moim tekstem. Tak! Dziś jest chyba dobra pora, aby to pokazać tym, którzy jeszcze o tym nie wiedzą. Sławne Widmo pokaże tekst, który został przerobiony na piosenkę, a ii sam kawałek pod tworkiem się pojawi!

Przejdźmy więc, proszę Was, o Wielebni, do rzeczy. Tworek z maja 2009 (przynajmniej tak mam zapisane...) który stał się piosenką! Tytułu nie ma, a zespół nazwał piosenkę po swojemu, nie wiem, czy mogę używać tej nazwy... Chociaż oni już nie istnieją, a ja piszę nadal, ale nie będę ryzykował procesów w przyszłości. :D


*** (Doczekać się nie mogę...)

Doczekać się nie mogę
Kiedy znowu ujrzę Cię...
Co dzień wyruszam w drogę,
Marzeniami karmiąc się.

I choć wiem, co mnie spotka:
Kpina, drwiny, kłamstwo, ból.
Lecz coś szepce do ucha,
Że do przejścia jest ten mur!

Ref. Spotkamy się kiedyś tam,
       Skąd powrotnej drogi brak
       Powiemy sobie wszystko
       I ulecimy jak ptak!

Błądziłem. Błądzę nadal.
Szukam wciąż drogi przez mrok
Do szczęscia się podkradam
Lecz ktoś inny jest szybszy o krok.

Ile trwać będzie ta gra
Śmierć w swych szponach trzyma kość.
Zwycięzcom wstać się uda,
Zginą ci, co mają dość!

Ref. Spotkamy się kiedyś tam,
       Skąd powrotnej drogi brak
       Powiemy sobie wszystko
       I ulecimy jak ptak!
       Lecz teraz zimno jest mi...
       Teraz zamknięte są drzwi.



Tak... dziwnie się czuję, gry to przepisuję teraz. Cóż - ocenę pozostawiam Wam! :) Nigdy nie byłem dobrym krytykiem. Chyba.
Do sławy jeszcze wrócę, ale to za jakiś czas. Może będzie się czym chwalić, czymś bardziej okazałym. Aha! Kawałek! Byłbym zapomniał. Pewnie chcecie wiedzieć, jak to wyszło dzieciakom z zespołu? Jak brzmi piosenka? Ano już podrzucam! Przeskoczcie do drugiej minuty. I nie słuchajcie, o czym bredzi frontman... Euforia, phi, też mi coś. :D


Nieosiągalnie... Chwytliwy tytuł. :)

Dobrej nocy!
Pa!

1 komentarz:

  1. Co do powodu sławy - nigdy tego nie wiadomo. I zazwyczaj nie rozchodzi się tu o talent, bo przecież wielu wybitnych twórców jest kompletnie nierozpoznawalnych na rynku wydawniczym. Wydaje mi się, że aby stać się "fejmem" , trzeba mieć albo pieniądze, albo układy, albo wreszcie pisać pod dyktando obecnego zapotrzebowania wydawnictw. To one poniekąd kształtują gusta czytelników. No, oczywiście można też wybić się dzięki szczęściu. Ale nim raczej bym nie polegała...
    Być rozpoznawalnym jako twórca, czyli sława w wersji umiarkowanej - to jest dopiero marzenie!

    OdpowiedzUsuń