sobota, 11 czerwca 2016

Widmowy pamiętnik

"Słuchając przed laty tej muzyki chłonąłem ją niczym ślepiec- nie znałem tekstu.Teraz wiem ,że to nic gdy czegoś nie wiesz -ważne byś czuł całym sobą.Tekst jest niczym wisienka na torcie.SUPER."
jankrajnik792 (komentarz na tekstowo.pl)


Hej!

Dziś nietypowo. Będzie długo, ostrzegam. :)
Zacząłem od słów gościa, którego nie znam i którego nie poznam pewnie nigdy. Nawet nie wiem, czy to koleś, czy może dziewczyna o dziwnym nicku. Ot, anonimowa opinia w odmętach Internetu. Opinia, jakich wiele - można powiedzieć. Opinia, pod którą mógłbym i ja się śmiało podpisać.

Są takie utwory, w których nie chciałoby się znać tekstu. A bo sprzeczny z naszym światopoglądem, a bo głupi, a bo obrazoburczy, a bo taki, owaki. Nic to, że muzyka świetna - tekst niszczy cały odbiór. Czasami wolelibyśmy nie znać języków obcych tylko po to, aby cieszyć się samą muzyką i brzmieniem głosu wokalisty!
Jednakże z niektórymi kawałkami jest zupełnie inaczej. Czasami coś nam wpadnie w ucho, nie przysłuchujemy się tekstowi, kiwamy głową myśląc "nieeeezły kawałek..." A potem słuchamy go ponownie, wsłuchujemy się w słowa. I nagle "niezły" zmienia się na "świetny", zaś "kawałek" - na "utwór". Po wsłuchaniu się w tekst całość nabiera dla nas jeszcze większej mocy, urasta do dzieła, do wydarzenia. Całość, muzyka i tekst, tworzą tort z wisienką. Jedno drugie uzupełnia.


Na pewno macie takie utwory. Na pewno nieraz szukaliście tekstu, aby jeszcze bardziej zrozumieć majstersztyk danego kawałka, aby zrozumieć go kompletnie. Ja mam kilka takich kompozycji, które osobno nie istnieją, a razem tworzą piękną całość, opowieść, której nie chce się kończyć.

Ktoś mógłby powiedzieć, że dzisiaj już takich piosenek nie robią. Że coś się popsuło, że teksty są do dupy i o dupie, że mają ładnie brzmieć z muzyczką i nie muszą znaczyć nic. I w większości przypadków się z tym zgodzę. Niestety, taka jest prawda - szeroko pojęta popkultura przesycona jest pisaninami "o niczym". To przykre. Oczywiście są Artyści (specjalnie A!), którzy nie dają się porwać temu ogłupieniu. Ale cóż mogą począć w tym idiotycznym świecie wylewającym się zewsząd... Niektórzy zatracają się w komercji, inni popadają w "przerost formy nad treścią". Nieliczni zostają przy swoim - chwała im za to.

Dlatego ja, osobiście, tak chętnie sięgam do klasyki. "Dziś już takich nie robią..." czasami pozwala się skupić na tym pięknie, które było. Na tekstach, które opowiadały różne historie, coś znaczyły. Na muzyce, która je dopełniała i przejmowała pałeczkę, gdy usta milkły.

Zacytowany przeze mnie na początku komentarz dotyczy utworu, który przedstawię poniżej. Może Wam się nie spodobać za pierwszym razem, może i nie za dziesiątym, może wcale... szanuję i takie gusta. Jesteście tutaj - więc gusta musicie mieć dziwne, rozumiem to. :D
Ja ten kawałek uwielbiam. Za całokształt. Za zmienne tempo, za zmienny nastrój, za głos Marka, za jego gitarę, za klawisze i perkusję, za historię w tekście.
"Dziś już takich tekstów nie piszą..."
Szkoda.



***

A tworek na dziś... nie miałem łatwego zadania, bo nie mam pojęcia, cóż Wam z tej okazji pokazać. Jak nawiązać do wstępu muzycznego...
Może będzie bez nawiązania. Burza była niedawno nad Rzeszowem. Lubicie powietrze po burzy? Ja... bardzo.


***

Wszystkiemu winien ozon


Lubię te chwile po burzy
gdy, stojąc w otwartym oknie
i głaszcząc kubek kawy,
patrzę - miasto, jak kundel gdy zmoknie,
strzepuje deszcz z dachów, z drzew i z trawy.

Lubię, gdy w każdej kałuży
lśni jeszcze blask błyskawicy,
grzmotów cichnące echo
jeszcze przez chwilę błądzi w ulicy,
chociaż nie blisko, niezbyt daleko.

Lubię czasami się znużyć,
rutyna gorzko smakuje.
Burzy ciągle mi mało,
deszcz za mnie popłynie, zawiruje,
ktoś za mnie krzyknie. Chcę, by krzyczano.

Lubię, gdy cichniesz i mrużysz
burzowe oko cyklonu,
chodnik wsysa ze świstem
wodę z kałuży. Powietrze znowu
przez chwilę będzie klarowne, czyste.

Lubię te chwile po burzy,
miasto przez moment nie kurzy.


***
Dobrrranoc...

1 komentarz:

  1. A ja ostatnią burzę spędziłam w piątek w środku bieszczadzkiego lasu, w chatce podobnej do tej z doliny kaczeńców... ;)

    Lubię tę chwilę.

    I.

    OdpowiedzUsuń