środa, 4 maja 2016

Różana Parafka

Hej!

Spieszmy się pisać 30 dnia miesiąca, bo tak szybko odchodzi... tak, tak, ani się obejrzałem, a już CZWARTY! No i w sumie już MAJ! Masakra... Wybaczcie brak aktywności w kwietniu. Cóż... wiele czynników się nań złożyło, przytaczać ich nie mam zamiaru. Najważniejsze jest to, że wracam z nową energią do raczenia Was moimi tworkami! Tak, będziecie nimi męczeni, oj będziecie... Cóż, nikt nie zmuszał Was, aby tutaj zajrzeć, więc domyślam się, iż robicie to z własnej woli.

Cieszy mnie to niezmiernie.

Ale, ale! Dość tego... Zacznę dzisiaj nietypowo, bo od... tworka. W sumie chyba jestem Wam winien taki początek. Nie będzie to długaśne coś, coś raczej przemyśleniowego, jakieś majaki przed zaśnięciem... Miałem ostatnio taki wieczór, że się przekręcałem w łóżku, że długo nie mogłem zasnąć, że czegoś brakowało... i tak się zastanawiałem, czego?
Za zimno? Nie. Za ciepło? Też nie. Za głośno? Za chicho? Za mało alkoholu, za dużo?
Nic z tych rzeczy. Możliwe więc, że... za porządnie?


Zbyt porządnie
 
Mojemu łóżku jest zimno bez Ciebie.
Kołdra jakaś taka płaska.
Poduszka niewgnieciona.
Prześcieradło na swoim miejscu i
po plecach tylko ono głaska.
Po co w ogóle się kłaść
bez bałaganu nóg i oddechów?

Nie znoszę porządku.



Czy tak mogłoby wyglądać łoże Amelii?


Taaak... z tymi łóżkami to jest niezły temat. Tak niezły, że łóżko przewijało się i w mojej Parafce. I chociaż właśnie w scenie, którą zobaczycie niebawem, również występuje, typowa "scena łóżkowa" to to nie jest. Dwóch facetów w łóżku? Łolagoba! No, ale nie uprzedzajmy niczego, za chwilę się przekonacie, o co chodzi...
Scena piąta i szósta aktu trzeciego... pomalutku zbliżamy się do finału. Tak, ten etap wspominam najmilej. Przy pisaniu tych końcowych scen bawiłem się przednio! Liczę, iż i Wy odnajdziecie w nich radość, może uśmiechniecie się pod nosem, może przez moment nawet współczuć będziecie Miszy.
Bo co nie zasługuje na współczucie najbardziej, jak nie szaleńcza, nieodwzajemniona miłość?

Zapraszam do lektury.




Paaa!

2 komentarze:

  1. Oj, rzeczywiście takie rzeczy szczególnie odczuwa się właśnie w łóżku , kiedy ma się chwilę na przemyślenia. Nie powiem wytchnienia, bo zazwyczaj nawet kiedy się ma moment spokoju w ciągu dnia, to zwykle nie przekłada się wcale na jakiekolwiek wynurzenia. Zdecydowanie to uczucie nie jest mi obce :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moment spokoju w ciągu dnia zwykle zwiastuje niepokój przed zaśnięcie. Ot, cisza przed burzą, przynajmniej ja zwykle tak mam.

      Usuń