Zazdroszczę studentom tegorocznego początku roku akademickiego. Ogólnie wszystkim zazdroszczę tego początku października, chociaż to dziwne, bo sam ten początek mam przecież. Ale jako student nigdy nie miałem tak słonecznego startu. Kurde, no zazdroszczę. Ileż to piwa już musiało się przelać w jesienno-letnim jeszcze plenerze!
Jak wspomniałem, ja nie miałem takiego początku października... odkąd pamiętam. Dajcież spokój, toż to anomalia, aby w popołudniowym, październikowym słońcu było prawie 30 stopni! Ech, jesień, jesień...
Inspiracje... mają dzisiaj swoją czwartą odsłonę. Poprzednie wierszowe odsłony, jak i wiele innych utworów, znajdziecie w zakładce "Dla leniwych..." Ale to już pewnie zauważyliście, podobnie jak moje próby nadania temu zakątkowi jakiegoś znośnego wyglądu. Próby, warto dodać, powodujące u mnie irytację. Jeszcze nie osiągnąłem tego, co osiągnąć chcę. Ale będę próbował nadal, być może w końcu dojdę, jak stworzyć idealną stronę wizualną!
Dzisiejsze Inspiracje... dotyczyć będą... jesieni. I nie tylko w sumie, bo chyba raczej powinienem napisać: przedzimia. Powiecie: "jak to? Przecież dopiero co zaczęła się jesień, dopiero co październik zdjął buty w korytarzu, a ty tutaj o jesieni?"
A ja Wam na to: a tak, właśnie!
Jak wspominałem, ja nie pamiętam tak słonecznego początku października. Taka ciepła jesień? nie zawsze, moi drodzy! :) Niektóre moje październiki (i pewnie też i Wasze) były już śnieżne. Zdarzały się.
Zdarzało się, że wspomnienie tego nagłego ataku zimy trwało i dojrzewało w głowie, aby wykluć się w postaci wspomnieniowego wiersza później, gdzieś w listopadzie powiedzmy. I tak też było z utworem, który chciałbym przedstawić poniżej. Tamten listopad roku 2009 natchnął mnie przedzimowo. A gdyby zima zaczynała się wcześniej, a nie w styczniu, jak to bywa ostatnimi czasy?
A gdyby Przedzimie straszyło nas już pod koniec września?
Przedzimie
Co dzień coraz niżej wiszą
słoneczników trupie głowy,
taktem jest im dzień wrześniowy
Takt ten naznaczony ciszą...
Jesień zieleń wyciska z drzew,
błękit z nieba deszczem spływa.
Motyl wolno dogorywa
pod liściem czerwonym jak krew.
Orion nocami odwiedza
me okno, mój balkon, mój dom.
Zimny krok kieruje ku drzwiom
"No chodź, wejdź!" wciąż ją zachęca.
Pcha do środka swe paluchy
mróz, kochanek strasznej zimy.
Na szybach maluje dziwy.
Wichrem ma okute buty.
Zimo, śniegiem mnie nie krępuj,
ołów nieba rozwiej prędko.
Gwiazdy wiszą tak daleko.
Za daleko jest Orian zbój.
Osz ty zdrajco, mój Orionie!
Razem z tobą przyszła zima.
I chociaż cię tutaj nie ma
czujesz chłód na nieboskłonie.
Tak... Oriona bardzo lubię. I naprawdę pojawia się wtedy, gdy lato ucieka, gdy jesień gości, gdy zima pachnie już w powietrzu. Spójrzcie późno w nocy na wschód, południowy wschód. Na pewno go zobaczycie.
A jeszcze lepiej wygląda nad ranem, gdy niebo nieco jaśnieje. Ale tylko nieco.
A już kompletnie obłędnie to będzie widoczny przez większość bezchmurnych, mroźnych, zimowych nocy. :)
Życzę orionowych snów!
Dobry wieczór :)
OdpowiedzUsuńA to ciężki twór - trochę nie mogę go ogarnąć...bo co autor miał na myśli? Jakie emocje podmiot liryczny pragnie wywołać? Zdecydowanie najtrudniejszy do zinterpretowania dla mnie wiersz ;]
A co do jesieni....cudowna, szampańska wręcz! Właśnie wróciłam z Kazimierza nad Wisłą - noc ciepła niczym w sierpniu, gwiazdy lśnią nad głową i ogrom Wisły przed oczyma. A powiem, że nawet lepiej niż sierpień, bo komarów brak. W dodatku poniedziałek poza sezonem - cisza, spokój, bez chaosu. Taki studencki październik mamy właśnie. Polecam gorąco bajeczny Kazimierz Dolny :)
Ps. A pamiętam ten jeden zimowy październik, chyba to nawet było dokładnie 14 :)
Znajoma.
Interpretacje? A co z zabawą i "lekkim podejściem do wierszoklectwa"? :)
UsuńKazimierz Dolny poza sezonem... byłem kiedyś, ale w sezonie bodajże. Niemniej zazdroszczę wycieczki i gwiazd nad Wisłą! Podziel się fotkami, Znajoma tajemnicza Ty!
Jasne, że zabawa też jest potrzebna, ale chyba przecież w tym wszystkim nie chodzi tylko o zabawę? Twórca tworzy po coś, chce się czymś podzielić i nie mowa tu tylko o samym talencie...Czyż nie? :)
UsuńHa! Też liczyłam na uwiecznienie tej chwili. Jednak wielkie rozczarowanie, bo żadne zdjęcie nie oddało tego klimatu,tego widoku, tego zapachu, ba nawet go w pewien sposób psuło!
Hmm... o co chodzi w pisaniu to temat szeroki i głęboki i niewąski i niepłytki. Trudny to temat i nie potrafię w kilku zdaniach odpowiedzieć na to pytanie. Jednak wiem, iż głównie tutaj chodzi o zabawę tym, co się dzieje w łepetynie... o tworzenie, a czymże byłoby tworzenie, jeśli wykonywałoby się je bez zabawy? Nieprzyjemną odmianą rzemiosła?
UsuńMożna całe życie robić coś, czego się nie lubi... ale po co?
Popieram, nie może być mowy o zimie, skoro październik taki ładny :) I oby pogoda nas dopieściła, bo zima bywa surowa. Tak! kilka lat temu 14 października spadł śnieg- jakby w prezencie dla nauczycieli :D
OdpowiedzUsuńWiersz jest faktycznie kłopotliwym tworem, ale podobno w chaosie jest ukryty plan, więc i tu się znajdzie rozwiązanie.
Pozdrawiam! M
Uhuha, uhuha, nasza zima zła!
UsuńNie będzie źle. Przynajmniej odpoczniemy od insektów gryząco-ssących.
Plan w chaosie? Prędzej chaos w planie, ale być może i opcja pierwsza jest prawdziwa... ja jednak planów żadnych nie szukam w rozgardiaszach.