Jak widzicie, piszę to 22 grudnia. I, jak może zauważyliście, wczoraj nie było KaKu. Już spieszę z wyjaśnieniami, dlaczego tak się stało.
Jak pewnie wiecie, przerwa świąteczna i takie tam, postanowiłem więc zawiesić KaKu aż do następnego... roku. Po prostu chciałbym nieco odpocząć od Kalendarium, przemyśleć jego formę na spokojnie i wrócić z nową energią wraz z pierwszą niedzielą stycznia. :) Nie bójcie się... na pewno jakoś to nadrobimy.
Sprawa druga tyczy się daty dzisiejszego wpisu, który wypada tym razem nie 20-go dnia miesiąca, a nieco później. Na to akurat wpływ ma powiew przeszłości, odkurzenie dawnych znajomości i sentymentalne podróże w odmęty wspomnień. Jednym słowem, miałem gości z dawnych lat i mi uciekł termin limerykowy. :D
Już to nadrabiam...A że okres świąteczny, że jedzenia po uszy, a może ktoś skłoni się do ćwiczeń wraz z Nowym Rokiem, więc... może coś takiego "na czasie".
O konflikcie diety i ćwiczeń
Pan spod Rzeszowa już w styczniu zaczął
Swój brzuszek ciężką obarczać pracą.
Kształt młodego boga chciał,
Lecz mu nikt nie powiedział,
Że ciała z piwem w środku - nie tracą...
Miłego dnia!
Piękne. Czyżby autor miał na myśli 'piwną dietę'? ;) A może to tylko takie luźne skojarzenie nic nie mające wspólnego z Twoimi zamiarami? Coraz bardziej podoba mi się Twój blog.
OdpowiedzUsuńHah, nie, ten limeryk zdecydowanie nie traktuje o mnie! I to nie ze względu na moją awersję do piwa (której nie ma), a bardziej przez wzgląd na moją sylwetkę, która nie wymaga większego "obarczania pracą". :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, źle to ujęłam :/. Nie miałam na myśli Ciebie, tylko koncepcję wiersza.
OdpowiedzUsuńAleż ja w żadnej z tych sytuacji bym się nie obraził! :) Nic się nie dzieje, serio.
Usuń