sobota, 27 stycznia 2018

Widmowy pamiętnik

Hej!

A wiecie, że podobno...


Niestety, telefony już od dawna przestały służyć jedynie tylko do dzwonienia i esemesowania. Czy boleję nad tym faktem? Odrobinkę. Czy mam zamiar zrezygnować ze smyczy, jaką jest komórka? Ani myślę. Zapytacie: dlaczego?
Ano dla gier chociażby (i dla dzwonienia też... esemesowania w sumie także... ale nie o tym teraz). Czasami trzeba się odmóżdżyć albo chociażby zabić czas. Gry są lepsze, są gorsze, ambitniejsze i nieco mniej, mądre i durne. Zupełnie jak w życiu. :)

No i zupełnie jak w życiu, tak i w świecie wirtualnej rozrywki czasami natrafi się na perełkę. Prawdziwy rarytas. Coś, dzięki czemu granie nie będzie tylko bezmyślnym zajęciem. Coś wciągającego i zapadającego w pamięć. Ja trafiłem jakiś czas temu na pewien soundtrack, który zupełnie mną zawładnął.



Gra nie była może zbyt wymagająca, ot łączyło się kropki w tych samych kolorach. Czasem irytowała, jak zabrakło jednego ruchu do zwycięstwa, czasem cieszyła, gdy rozkładało się poziom na łopatki. Zwykła gra, jakich miliony w Internecie. Było jednak coś, co wyróżniało ją spośród reszty.
Muzyka!
Na fejsie podzieliłem się z Wami kawałkiem z głównego menu tej gry. RE-WE-LA-CJA! :D

Raaany, czasami odpalałem ją tylko po to, aby posłuchać tego soundtracku! :) Ten znakomity rytm, cudowna trąbka, pełna pasji partia skrzypcowa, nawet ten pisk opuszków palców na strunach gitary przy zmianie chwytu!
Najlepsze jednak jest to, że niemalże każdy poziom gry oferował osobną linię melodyczną.

I tak na przykład dla poziomu lodowego mieliśmy delikatną melodię, która mi osobiście przywodziła na myśl oglądany zza okna zimowy krajobraz. Śnieg, delikatny wiatr, sople wiszące z dachu. Magia.



Z kolei poziom pustynny... niech przemówi muzyka i komentarze na jutubie:

"Imagine like you're on a west side road trip. And you stop at a lonely gas station. There's a sherif sitting in a rocking chair, casually napping.
That's what it sounds like."

"Makes me feel like I'm Clint Eastwood in a spaghetti western film!"

Gra jak gra. Ale muzyka... miazga. Dwie Kropki zasługują na osobny film z taką ścieżką dźwiękową, gra... to zdecydowanie za mało. :)

***

Przechodzimy do tworka.
Dzisiaj, z cyklu "miejsca, w których śniłem", przedstawiam kolejny tworek lokalizacyjny. Było to już jakiś czas temu, pamiętam jednak to mieszkanie doskonale: dosłowie trzynaście oddechów od rzeszowskiego rynku, skąd dochodziły kebabowe zapachy i muzyka wszelkich eventów. Parter, gdzie leżąc w ciszy pokoju dało się słyszeć rozmowy przechodzących pod oknem ludzi. Jak były Juwenalia piliśmy wódkę przy otwartych oknach - przechodzący chodnikiem studenci zaoferowali nam piwo w zamian za baniaczka, toteż niczym uliczni barmani polaliśmy im dwie kolejki przez parapet. :) Wszędzie blisko, nawet do rzeszowskiego bruku.
Całkiem miło wspominam tamto mieszkanie... :)


Baldachówka

Chrapliwa symfonia rwie nasz poranek
i już nie zasnę, choć nie spałem wcale
sen mi zaginął w wieżowcach butelek
wśród pustych kieliszków błądzi wytrwale.

I nie wiem - to wódka czy Twe perfumy?
To błysk latarni czy słoneczna zorza?
Po piętrze szurają meble czy trumny?
Szum wód z łazienki nie jest dźwiękiem morza.

Mamy tu naszą menelską bohemę.
Nie kłam, bo też chcesz, żeby trwała wieki,
chcesz spadać, klęskę przekuwać w alchemię,
chcesz za tym tęsknić, gdy będziesz już wielkim.

Po rynku sępy kołują ospale
pod różem i stalą parasolkową,
ile już razy dać pożreć się chciałem,
z ilu już kaców wschodziłem na nowo.

W noc Baldachówki dym się wplata cudnie,
wije się, sunie, znowu sięga bruku,
choć na sumieniu mamy coraz brudniej -
zapomnij i nie myśl. Pij! Pal! Żyj po trochu!

Stolica nasza, słońce naszych orbit,
wśród nocną ciszę muzyka popłynie -
psalmy złożone z westchnień, jęków, modlitw,
i żyć będzie ten, kto nigdy nie zginie.

Tak strasznie miłe są te niewyspania...
Fale przyboju szemrzą cicho w głowie,
raz po raz wracają, zielona fala,
ciężkie mam nogi i nic już nie powiem.

/grudzień 2015r,/

***

Miłego wieczoru, Najmilsi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz